Listopad, rok 2017
Quidditch po raz pierwszy…
– Dzień dobry, dzień dobry, Hogwarcie! Z
tej strony Hadley Atkins, Puchonka z krwi i kości, miłośniczka dobrego
dziennikarstwa, jak i rzetelnie prowadzonej kroniki szkolnej. Znajduję się
właśnie przed bramą wejściową na stadion. Póki co trybuny w barwach czterech
domów są jeszcze puste, lecz wkrótce ulegnie to zmianie, a wolne miejsca
zapełnią się rozgorączkowaną młodzieżą. Mamy dziś jedenasty listopada i
dokładnie za dwie godziny rozpocznie się pierwszy w tegorocznym sezonie mecz
quidditcha. Zagrają w nim drużyny Gryffindoru i Slytherinu. Przypomnijmy, że w
poprzednim roku Puchar Quidditcha zdobył właśnie Dom Lwa, chociaż przewaga
punktowa nad Krukonami była naprawdę niewielka, malusia wręcz…
– Hadley, bez zdrobnień, błagam.
– Och, wybacz! Właśnie, zapomniałam na
samym wstępie dodać, kto jest skrybą. Zacząć od nowa?
– Nie, nie, po prostu kontynuuj.
– Dzięki, Louis. Hm, tak, powracając.
Gryfoni zdobyli jedynie trzydzieści punktów więcej niż drużyna Ravenclawu, co
prawdopodobnie zaostrzy apetyt Krukonów na zwycięstwa. Niezaprzeczalnie domeną
ich drużyny są świetni ścigający, których agresywne zwody niejednokrotnie
zaskoczyły przeciwników. Ale, ale, na materiał o Ravenclawie przyjdzie jeszcze
odpowiednia pora. Teraz skupiamy się na sprawie bieżącej, czyli Gryfoni kontra
Ślizgoni. Niebawem nie tylko wypytamy uczniów Hogwartu, komu będą dzisiaj
kibicować, zajrzymy również za kulisy przygotowań do meczu obu zespołów i
sprawdzimy, czy ich nastroje są odpowiednio bojowe. Louis? Wystarczy?
– Tak. Trzymaj różdżkę odrobinę niżej.
O, dobrze. Lepsze sprzężenie z zaklęciem rzuconym na pióro. Przejdźmy teraz do
szatni Gryfonów.
*
– Leo Larson, kapitan gryfońskiej
drużyny quidditcha!
– No… cześć? Nie chcę was poganiać, ale
mam jeszcze kilka rzeczy do omówienia…
– Oczywiście! Powiedz mi, Leo, jak wasze
nastroje?
– Bardzo pozytywne, jak widać.
Zaplanowaliśmy coś specjalnego dla Ślizgonów.
– Mam rozumieć, że opracowaliście nową
taktykę, której owoce zbierzecie już niebawem?
– Właśnie tak. Przez bite dwa miesiące
ćwiczyliśmy kilka zagrań, jakich w Hogwarcie nie wykorzystano od około
dwudziestu lat. Dlatego jesteśmy dobrej myśli i mamy nadzieję, że dzisiejszy
mecz wygramy.
– A czy szukający, Caleb Gallagher, ma
coś do dodania?
– Cóż, Hadley, tak masz na imię?
Świetnie. Powiem ci, że w tym roku, moim ostatnim roku w Hogwarcie, zamierzam
zdobyć nie tylko WSZYSTKIE złote znicze, ale i serce pewnej dziewczyny. Trzymaj
kciuki.
– Och…
– Jeśli interesuje cię, jak prawidłowo
polerować trzon miotły, śmiało, popatrz.
– Nie, dziękuję, Caleb. Poza tym twój
Piorun już wygląda zachwycająco.
– A i owszem, dziękuję.
– Zatem opuszczamy was, powodzenia… Ach,
nie! Mamy tu kogoś, kto dopiero rozpoczyna karierę w quidditchu! James Syriusz
Potter. Wydajesz się zestresowany.
– Bo jestem. Nie da się ukryć.
– Zapewne myśl o dziadku dodaje ci
skrzydeł?
– Zawsze… ale… nie robię tego dla nikogo
z rodziny. Po prostu dla siebie. Od zawsze interesowałem się quidditchem. Dość?
– Jak najbardziej. Powodzenia wszystkim!
– Nie spadnij z miotły, młody.
– Ha, ha, ha. Dzięki, Louis.
*
– Ale zimno. Louis?
– No?
– Nie odniosłeś wrażenia, że Caleb mógł
na przykład mówić o twojej siostrze?
– Której? Kiedy niby?
– Victoire. No wiesz, był taki dumny jak
paw i oznajmił, że chce zdobyć nie tylko znicze, ale i dziewczynę. A to właśnie
z Victoire spędza dużo czasu, wszyscy to widzą, bo wszyscy się nimi interesują.
– Hadley, na brodę Merlina. Ona ma
chłopaka. Poza tym nie interesuje mnie życie miłosne obu moich sióstr…
– Domyślam się… Nie patrz tak na mnie!
Ludzie plotkują, nie moja wina.
– Dokładasz się do plotek w takim razie.
Może… może się przyjaźnią i tyle. Ostatnim razem, jak sprawdzałem, Vic była
zakochana w Tedzie do szaleństwa.
– Naprawdę? Chciałabym się tak zakochać…
tak…
– Jak?
– Tak, że ktoś z boku określiłby mnie
mianem wariatki.
– Dziewczyny…
– Nie przewracaj oczami!
*
– Mamy w nosie, i nie tylko w nosie,
waszą durną kronikę szkolną. Idźcie sobie.
– Ale…
– Hej, co tam się dzieje?
– Lucas! Chcieliśmy tylko zapytać o wasz
humor przed meczem. Jesteś kapitanem drużyny, może podzielisz się chociaż jedną
złotą myślą?
– Niech wam będzie, jednak do szatni nie
wejdziecie.
– Jak zwykle…
– Co tam mamrotasz pod nosem, Weasley?
– Nic.
– Chłopcy się przebierają i chcą
prywatności. Chyba że chciałbyś sobie popatrzeć, co, Weasley?
– Ha, uderz w stół, a węże zasyczą. Wy i
wasza gościnność.
– Louis…
– Do rzeczy. Czego chcecie?
– No… jak się dziś miewacie? Wygracie
mecz?
– Dobrze. I tak, wygramy. Przed chwilą
pytałem o wynik starci swoją szklaną kulę.
– Hadley, chodźmy stąd.
*
– Nie przejmuj się, Louis.
– Szkoda słów. Ślizgoni nigdy się nie
zmienią.
– Możliwe. Co robimy?
– Poczekamy, aż uczniowie zaczną
zajmować trybuny. Siądźmy tutaj.
– Dobra. Chcesz trochę czekolady?
– Z Miodowego Królestwa?
– A jak. Zawsze noszę przy sobie pół
tabliczki tej, która rozgrzewa w chłodne dni.
– Wiesz, co się mówi o czarodziejach
noszących przy sobie czekoladę?
– Nie wiem. Co?
– Że są najmilszymi czarodziejami na
świecie.
*
– Spójrz tam. Albus Potter i Scorpius
Malfoy.
– Rzeczywiście.
– Szybko, podejdźmy do nich, zanim wejdą
do góry. Hej! Albus!
– Hej…?
– Powiedz mi, Albusie, a raczej kronice.
Kogo zamierzasz dzisiaj dopingować? W końcu twój brat reprezentuje po raz
pierwszy Gryffindor, ale sam przynależysz do Slytherinu. Nie czujesz się
przypadkiem przytłoczony i rozdarty od środka?
– Eee…
– Hm?
– Nie będę kibicować Jamesowi. Ślizgonom
– może.
– Czy mógłbyś mówić wyraźniej? Nie
chcesz, żeby Slytherin zwyciężył?
– Nie wiem.
– Idźcie już, zanim zajmą wam wszystkie
miejsca.
– Na razie, Louis i…
– Hadley. Hadley Atkins!
*
– To było dziwne.
– Nie wnikałem za bardzo, ale podobno
James naigrywał się z Ala, że ten trafi do Slytherinu. No i trafił.
– Koszmar! Jak można życzyć tego
własnemu bratu?
– Hadley, jesteś jedynaczką, więc nie
wiesz, jak to jest dokuczać rodzeństwu.
– To prawda. Idzie Victoire.
– I na pewno chcesz zasięgnąć u niej
opinii na temat meczu?
– To prawda.
*
– Victoire! Parę słów do kroniki
szkolnej?
– Naturalnie. W czym mogę pomóc?
– Chcieliśmy tylko zapytać…
– …Hadley chciała zapytać…
– Komu życzysz dziś wygranej? Pełnym
pasji Gryfonom czy zacietrzewionym Ślizgonom?
– Ummm. Ujmę to może w ten sposób –
niech wygrają lepsi.
– I masz nadzieję, że lepsi okażą się…?
– Nie mam nadziei. Oczywiście bliższą
więź mam z Gryffindorem, gra tam moje kuzynostwo, James Potter i Roxanne
Weasley. Oby się pokazali z jak najlepszej strony.
– Niech ci będzie. Dzięki, Victoire.
*
– Zadowolona?
– TAK! Widziałeś, jak zaczerwieniła się
na wzmiankę o Gryfonach? Przyznaj, że zauważyłeś. Zauważyłeś?
– Hadley…
– Louis!
– Powiedzmy, że dostrzegłem rumieńce,
ale to pewnie z zimna.
– Jasne jak słońce.
*
– Idę do Puchonów. Zaraz zacznie się
mecz.
– Jasne. Hadley?
– Słucham?
– Eee…
– No…?
– Nic, już nic.
Quidditch po raz drugi…
12:00
Na stadion, witane gromkimi brawami i
entuzjastycznymi nawoływaniami, wychodzą obie drużyny. W składzie Gryffindoru: obrońca
Leo Ralph Larson, szukający Caleb Gallagher, ścigający Josie Bell, Roxanne
Weasley i James Syriusz Potter, pałkarze Matthew Holman i Tristan Casper Wood.
W składzie Slytherinu: obrońca Lucas Malcolm Selwyn, szukający Hayden Howard,
ścigający Evan Elliott, Josh Bailey i Basil Zabini, pałkarze Antoine Young i
Benjamin George Reid.
12:04
Oba zespoły ustawiają się w dwóch
równych rzędach naprzeciwko siebie. Profesor Rolanda Hooch, sędzia meczu,
wygłasza krótką mowę ku pokrzepieniu młodych serc i wyraża nadzieję na „ładną i
czystą grę”. Kapitanowie wymieniają uścisk dłoni. Krótki oraz stanowczy. Sędzina
otwiera wiekową skrzynię z czterema piłkami: kaflem, dwoma tłuczkami i złotym
zniczem.
12:09
Zawodnicy wzbijają się w powietrze.
Superszybkie miotły niektórych z nich sprawiają, że widać jedynie
zielono-srebrne bądź czerwono-złote smugi. Obrońcy zajmują pozycje przy
bramkach.
12:10
Piłki zostają uwolnione, a profesor
Hooch gwiżdże przeciągle, sygnalizując początek meczu. Gallagher i Howard
puszczają się w pogoń za zniczem, który przelatuje w pobliżu trybuny zajmowanej
przez nauczycieli, a później mknie w kierunku bramek Slytherinu. Kafel przejmują
Ślizgoni i niezwłocznie próbują atakować gryfońskie obręcze. Tuż za nimi lecą
ścigający z Gryffindoru oraz Holman i Wood, odbijając między sobą jednego z
tłuczków.
12:11
Zabini zalicza nieudany rzut. Larson
zręcznie chwyta kafla i rzuca go w stronę Weasley – napastniczka daje ledwo
zauważalny znak Potterowi i oboje lecą na połowę boiska Ślizgonów. W tym samym
czasie ślizgońscy pałkarze atakują będącego na tropie znicza Gallaghera. Reid
uderza kijem w tłuczka z ogromną siłą. Piłka zahacza o włosie Pioruna
szukającego, wytrącając go z trajektorii. Howard wykorzystuje tę okazję, aby
zwinnie przejąć tor lotu rywala i samemu podążać za najmniejszą z piłek.
Niestety, ślad za nią prędko się urywa.
12:15
Bell wykonuje imponujący manewr –
przerzutkę. Wkładając w ten jeden ruch całą swoją krzepę, ciska kafel w stronę
Weasley ponad swoim ramieniem. Weasley, latając w pobliżu bramek Slytherinu,
zgrabnie łapie kafla i po chwili zdobywa pierwsze punkty dla swojego Domu, co
wywołuje wrzawę radości oraz zachwytu wśród publiczności. Selwyn porywa piłkę w
objęcia i podaje ją Elliottowi.
12:18
Gallagher powraca do gry tuż po zwodzie
i wyprowadzeniu Howarda w okolice środkowych trybun, gdzie przyczajeni Holman
oraz Wood podejmują próbę zrzucenia ślizgońskiego szukającego z miotły przy
użyciu tłuczka. Young prędko rusza na ratunek Howardowi, odbijając rozszalałą
piłkę prosto na przejmującego kafla Pottera. Ścigający zostaje ugodzony w lewe
ramię i na kilka sekund traci równowagę.
12:20
Pierwsze punkty dla Slytherinu zdobywa Bailey,
wspomagany przez Zabiniego i Reida. Kafel gładko przelatuje przez prawą obręcz,
do jakiej Larsonowi było najdalej. Mimo rozciągnięcia się na miotle i
rozcapierzenia dłoni, nie zdołał uchronić Gryffindoru przed celnym strzałem
Ślizgonów.
12:23
Weasley, tym razem w asyście Pottera,
trafia w środkową obręcz Slytherinu. W innej części boiska Zabini fauluje,
szarżując na Gallaghera, który ponownie
trafił na trop złotego znicza. Również ślizgońscy pałkarze, pozostawiając
swojego obrońcę z wrogimi ścigającymi, będącymi w posiadaniu kafla, obierają
kierunek na szukającego z Domu Lwa. Gallagher wykonuje serię spektakularnych
salt, aby czym prędzej oddalić się od zawodników Slytherinu. Bell i Potter
wycofują się z pola Ślizgonów, po czym zaczynają pląsać wokół Gallaghera, żeby
zmylić wrogów.
12:27
Gallagher, uwolniony od przeciwników,
rusza w ślad za Howardem. Szukający z Domu Węża wyciąga rękę w taki sposób,
jakby już za moment miał złapać znicza. Poza ta szybko okazuje się zwodnicza,
gdyż Howard, zauważywszy za sobą oponenta, nurkuje pod nim i szybuje w
przeciwną stronę. Gallagher rezygnuje z natychmiastowego obrania tego samego
kursu i zawija dopiero przy bramkach Gryffindoru.
12:31
Zabini uzyskuje punkty, mając tuż za
sobą Bell i Pottera. Nie walczy o ponowne przejęcie kafla, a wycofuje się w
pobliże kompanów. Piłka ląduje w ręku Bell.
12:34
Obaj szukający chwilowo uchodzą uwadze reszty
zawodników. Stosują wobec siebie zmyłki i nie jest wiadome, czy któryś z nich
rzeczywiście jest na bieżąco z położeniem złotego znicza. Po pół godzinie meczu
emocje rosną, a głos publiki wyraża coraz większe podenerwowanie, jak i
zniecierpliwienie.
12:37
Gryfońscy ścigający otrzymują punkty tuż
po nienagannym Manewrze Porskowej. Najpierw Potter wzbił się ponad resztę
sportowców i frunął, ściskając kafel pod pachą, prosto w zaniepokojonego
Selwyna, skupionego na ścigającym z Gryffindoru. Właśnie na to czekał Potter,
który płynnym ruchem wypuścił kafla, a ujęła go w obie dłonie czatująca trzy
jardy niżej Bell. Gryfonka przerzuciła piłkę przez jedną z mniejszych obręczy.
12:39
Howard omija tłuczka wymierzonego przez
Wooda. Piłka przebija na wylot trybunę Hufflepuffu.
12:42
Ścigający ze Slytherinu łapią Weasley –
trzymającą kafla – w Kleszcze Parkina. Elliot oraz Zabini zbliżają się do jej
boków, a Bailey rozpoczyna szarżę. Wykorzystując moment zawahania, Zabini,
pędząc przy napastniczce z lewej strony, sprytnie przechwytuje piłkę, natomiast
Bailey w ostatniej sekundzie przed zderzeniem wzlatuje ku górze pod kątem
osiemdziesięciu stopni.
12:44
Następne punkty zdobywa Slytherin za czysty
strzał Baileya.
12:47
Gryfoni są coraz bardziej zaniepokojeni.
Holman i Wood znacznie agresywniej atakują szukającego z przeciwnej drużyny,
żeby umożliwić Gallagherowi swobodną pogoń za złotym zniczem. Jednakże Howard
nie jest całkiem wystawiony na tłuczka – ciasno przy nim lata Young, bacznie
rozglądając się, gotów w każdej sekundzie odeprzeć atak na Howarda. Reid obrał
inną taktykę. Pilnuje ścigających i w razie potrzeby odbija tłuczki ciskane
rozpaczliwie przez Holmana oraz Wooda.
12:51
Ścigający zacięcie walczą o kafla.
Obrońcy wkładają całe skupienie w pilnowanie bramek i łapanie piłki, nim ta
przeleci przez którąś z trzech poręczy.
12:53
Larson zawodzi i nie jest w stanie
uchronić strony Gryfonów przed mocnym rzutem Zabiniego. Punktacja wynosi
czterdzieści do trzydziestu dla Ślizgonów.
12:55
Obaj szukający wypatrzyli złotego
znicza. Rozpoczyna się szaleńczy wyścig po wygraną. Pałkarze fruną po tłuczki,
aby zbić wrogiego zawodnika z pantałyku. Pioruny szukających tak czy siak są
znacznie szybsze od narwanych piłek.
12:56
Gallagher usiłuje odepchnąć Howarda. Ich
ciała zderzają się, lecz zawodnicy trzymają fason i w dalszym ciągu lecą blisko
siebie. Cały czas muszą mieć baczenie zarówno na znicza, jak i na przeciwnika.
12:57
Szukający z Gryffindoru pochyla się
jeszcze bardziej, próbując nadać wyścigowej miotle szybkości. Z kolei Howard wyciąga
otwartą dłoń, jakby miał nadzieję, że znicz najzwyczajniej w świecie wpadnie do
niej.
12:58
Pościg trwa, a szukający, niby dwie
kolorowe smugi, zataczają brawurowe okręgi. Ścigający obserwują gonitwę, a
walka o punkty stała się mniej natarczywa niż w początkowych minutach
spotkania.
12:59
Zabini wykorzystuje tymczasowe
rozleniwienie Gryfonów. Wyszarpuje kafla z rąk Weasley i drugi raz z rzędu
trafia w środkową obręcz, ku niezadowoleniu Larsona.
13:00
Triumf Ślizgonów zostaje przerwany –
Gallagher porywa w objęcia palców złotego znicza. Zwalnia, żeby wszyscy mogli
ujrzeć, jak trzyma w górze małą, mieniącą się w słońcu, piłeczkę. Publiczność
wiwatuje na cześć Gryfonów, a niepocieszeni Ślizgoni wycofują się z pola
widzenia. Mecz dobiegł końca.
Quidditch po raz trzeci…
Cześć
mamo, cześć tato!
Mam
wam do przekazania ważną wiadomość.
WYGRALIŚMY!
WY-GRA-LIŚ-MY!!!
Nie
wbiłem punktów, ale razem z Josie udało nam się wykonać Manewr Porskowej, który
ćwiczyliśmy od połowy września! Roxanne też grała rewelacyjnie, jeszcze dużo
się od niej nauczę. Idziemy świętować, więc naskrobię więcej w kolejnym liście.
James
*
Vic,
wpadniesz do Gryfonów na imprezę? Nie daj się prosić, bez ciebie będzie nudno.
Caleb
PS
To tobie dedykuję dzisiejszego znicza.
*
Gratulacje!
Nie zawstydzaj mnie, Caleb. Oczywiście, że przyjdę.
Vic
*
Kochany
pamiętniczku!
Gryffindor
wygrał mecz i jestem szczęśliwa z tego powodu. Trochę się wystraszyłam, gdy
Jamesa uderzył tłuczek, ale nic mu się nie stało. Na trybunach usiadłam między
Violet a Lisą Anne. Rano wymalowałyśmy policzki, tworząc na policzkach
czerwono-złote paski. Pod ręką miałyśmy też chorągiewki z lwem i mogłyśmy nimi
wysoko wymachiwać. Raz Violet złapała mnie za ramię i powiedziała, że marzy o
graniu w quidditcha. Oczy jej lśniły jak gwiazdy w bezchmurną noc. Za rok Josie
Bell kończy szkołę i Violet będzie mogła spróbować szczęścia jako nowa
szukająca. A ja będę ją wspierać z całych sił. Moją przyjaciółkę.
Podobała
mi się atmosfera meczu i już nie mogę się doczekać starcia Krukonów z
Puchonami. Jeszcze nie wiem, komu będę kibicować. Spotkanie w pokoju wspólnym
było fantastyczne. Tak dużo piwa kremowego w jednym miejscu jeszcze nie
widziałam! Wypiłam trzy całe kufle i zdecydowałam, że będzie to mój ulubiony
napój do końca życia.
Napisała
Rose 11 listopada
*
Kochany
Jamesie!
OGROMNIE
gratulujemy ci pierwszego zwycięstwa! Nasza krew! Pomogłeś dwóm starszym
zawodniczkom, w tym naszej drogiej Roxanne, i udowodniłeś, że zostałeś
stworzony do gry zespołowej. Tylko nie spoczywaj na laurach. Jeżeli chcesz grać
w quidditcha przez resztę pobytu w Hogwarcie, musisz przykładać się do ćwiczeń
i pamiętać o małych celach, zanim zaczniesz planować większe. Nie zapominaj
również, że nauka i sumienne odrabianie lekcji są nie mniej istotne.
Ściskamy
cię mocno,
tata, mama i ganiająca psidwaki Lily
Dobry wieczór!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością informuję Cię o II edycji przedwojennego konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie”. Jeżeli chcesz podszkolić swoje pisarskie umiejętności, a przy okazji coś wygrać, ten konkurs jest właśnie dla Ciebie! Mimo że tematyka jest związana z dwudziestoleciem międzywojennym, można napisać opowiadanie w dowolnym klimacie oraz zarówno autorską opowieść, jak i fanfiction. Przewidziane są cenne nagrody, m.in. książki tematyczne, gazety, płyty CD, niespodzianki, ale przede wszystkim jest do wyboru dziesięć książek z różnych gatunków. Zapraszam Cię serdecznie do wzięcia udziału.
http://www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com
Zapraszam również do wzięcia udziału w zabawach, gdzie także można zgarnąć nagrody książkowe.
http://www.przedwojenne-zabawy.blogspot.com
Pozdrawiam ciepło!
Sovbedlly
PS. Przepraszam za reklamę.
Witaj Shy :)
OdpowiedzUsuńW końcu dotarłam do Ciebie :) Cieszę się, że wróciłaś do świata blogowego :)
Bardzo podoba mi się tematyka opowiadania i w jaki sposób jest pokazywany. Listy, pamiętniki, wywiady - uroczy i subtelny przekaz dla Czytelnika. Czyta się bardzo płynnie.
Urzekła mnie Dominiq - bardzo skryta dziewczyna, z problemami środkowego dziecka. Może jednak coś będzie między nią a Tedem? Jakoś charakter Vic mi nie pasuje - wydaje się bardzo sztuczna - heh, podobna do mojej Sharon ;p W każdym razie... perspektywa DomDom bardzo mi odpowiada, chętnie poczytam o niej więcej - mam wrażenie, że jej osobowość nieco przypomina moją :)
I fajny był ten rozdział z Quiddtchem. Brawo Gryfoni! Trochę szkoda Ślizgonów, zawsze mają pod górkę, gdy natrafiają na Dom Lwa, heh :D Boleje nad tym, że mój Al jest w Slytherinie, a ok, przyzwyczaiłam się, że większość nie myśli jak ja, hehe :D
Czekam na więcej.
I dziękuję za Komentarz u mnie :) <3
Pozdrawiam serdecznie :*:*
https://written-heart.blogspot.com/
Bardzo Ci dziękuję za komentarz, Dusiu! Właśnie o to mi chodziło - o lekkość pisania i czytania. I wydaje mi się, że w ten sposób można opowiedzieć historię równie dobrze, co przy użyciu standardowej narracji.
UsuńDominique jest naturalna w tym, co robi i mówi, a Vic... jeszcze ją rozpracowuję. Na pewno nie widzę jej w związku z Tedem, bo to dla mnie zbyt cukierkowe i zbyt idealne. Ale kto wie, jak się rozwinie ten wątek. Ja jeszcze nie wiem :D Cieszę się, że Ci się podobał ten rozdział. Póki co Gryfoni wygrali, ale Ślizgoni też mają szansę, chociaż nie z Albusem na miotle... On będzie miał własne przygody :)
Pozdrawiam serdecznie ;*
Bardzo fajny rozdział. Podoba mi się ten styl, czytałam już poprzednie i myśle, że zostanę tutaj na dłużej. Ciekawy od początku ten pomysł na taką formę. Bardzo mi się spodobał. Troszkę jeszcze gubię się w wątkach, bo jest tego trochę, ale może z biegiem czasu uda się ogarnąć to. ;P
OdpowiedzUsuńPs. Czy prowadziłaś może w przeszłości bloga z grafiką? Bo dawno jakiś czas temu znałam taką dziewczynę o tym właśnie nicku. ;P być może to tylko zbieg okoliczności. Pozdrawiam ciepło!
[kolekcjoner-cial]
Dziękuję za komentarz! Forma faktycznie może trochę wprawić czytelnika w drobne zagubienie, bo wątki nie lecą płynnie jeden po drugim, a w opowiadaniu występuje wiele postaci i każdy ma coś do napisania, jakiś list do wysłania. Mimo wszystko cieszę się, że tu się pojawiłaś i zapraszam do czytania kolejnych części.
UsuńI tak, prowadziłam bloga z grafiką, jednak nie jest on już aktywny od dawna. Pozdrawiam!
AAA!!! Łomaryjo!
OdpowiedzUsuńZobaczyłam tego bloga przypadkiem, zapisując swój do Katalogu Euforia i przyciągnął mnie zabawowy tytuł.
I jakże się cieszę, że tu trafiłam! Tyle czekałam na coś oryginalnego z formuły nowego pokolenia, co nie będzie setnym szablonowym Scorose albo Scalbus.
Formuła rozdziałów pisanych w formie notatek i listów jest naprawdę oryginalna i super lekko się to czyta. W dodatku wymaga ona więcej umiejętności, bo musisz przecież wcielać się w postacie, które piszą te listy, ale naprawdę świetnie sobie z tym radzić.
W ogóle jestem mega szczęśliwa, że postawiłaś duży nacisk na dzieciaki Billa i Fleur oraz Teda Lupina, którzy zazwyczaj są bohaterami drugo- i trzecioplanowymi, pod grubą warstwem rodzeństwa Potterów i dzieci Hermiony.
Mam cichą nadzieję, że pojawi się trochę więcej syna Zabiniego i dzieciaków George'a.
Wybacz, że nie mówię po imieniu o nich, ale w tym Nowym Pokoleniu jest tyyyle dziaciaków, że wszystko mi się myli i tylko palnęłabym jakąś gafę :3
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, ode mnie masz już follow :P Acz fajnie byłoby jakbyś mnie powiadamiała, jeśli pojawiłby się nowy rozdział :)
Pozdrawiam
Zosik
dryfujacewyspy.blogspot.com