10 października 2018

Rozdział III. Qudditch po raz pierwszy, Quidditch po raz drugi, Quidditch po raz trzeci

Listopad, rok 2017

Quidditch po raz pierwszy…

– Dzień dobry, dzień dobry, Hogwarcie! Z tej strony Hadley Atkins, Puchonka z krwi i kości, miłośniczka dobrego dziennikarstwa, jak i rzetelnie prowadzonej kroniki szkolnej. Znajduję się właśnie przed bramą wejściową na stadion. Póki co trybuny w barwach czterech domów są jeszcze puste, lecz wkrótce ulegnie to zmianie, a wolne miejsca zapełnią się rozgorączkowaną młodzieżą. Mamy dziś jedenasty listopada i dokładnie za dwie godziny rozpocznie się pierwszy w tegorocznym sezonie mecz quidditcha. Zagrają w nim drużyny Gryffindoru i Slytherinu. Przypomnijmy, że w poprzednim roku Puchar Quidditcha zdobył właśnie Dom Lwa, chociaż przewaga punktowa nad Krukonami była naprawdę niewielka, malusia wręcz…
– Hadley, bez zdrobnień, błagam.
– Och, wybacz! Właśnie, zapomniałam na samym wstępie dodać, kto jest skrybą. Zacząć od nowa?
– Nie, nie, po prostu kontynuuj.
– Dzięki, Louis. Hm, tak, powracając. Gryfoni zdobyli jedynie trzydzieści punktów więcej niż drużyna Ravenclawu, co prawdopodobnie zaostrzy apetyt Krukonów na zwycięstwa. Niezaprzeczalnie domeną ich drużyny są świetni ścigający, których agresywne zwody niejednokrotnie zaskoczyły przeciwników. Ale, ale, na materiał o Ravenclawie przyjdzie jeszcze odpowiednia pora. Teraz skupiamy się na sprawie bieżącej, czyli Gryfoni kontra Ślizgoni. Niebawem nie tylko wypytamy uczniów Hogwartu, komu będą dzisiaj kibicować, zajrzymy również za kulisy przygotowań do meczu obu zespołów i sprawdzimy, czy ich nastroje są odpowiednio bojowe. Louis? Wystarczy?
– Tak. Trzymaj różdżkę odrobinę niżej. O, dobrze. Lepsze sprzężenie z zaklęciem rzuconym na pióro. Przejdźmy teraz do szatni Gryfonów.

*

– Leo Larson, kapitan gryfońskiej drużyny quidditcha!
– No… cześć? Nie chcę was poganiać, ale mam jeszcze kilka rzeczy do omówienia…
– Oczywiście! Powiedz mi, Leo, jak wasze nastroje?
– Bardzo pozytywne, jak widać. Zaplanowaliśmy coś specjalnego dla Ślizgonów.
– Mam rozumieć, że opracowaliście nową taktykę, której owoce zbierzecie już niebawem?
– Właśnie tak. Przez bite dwa miesiące ćwiczyliśmy kilka zagrań, jakich w Hogwarcie nie wykorzystano od około dwudziestu lat. Dlatego jesteśmy dobrej myśli i mamy nadzieję, że dzisiejszy mecz wygramy.
– A czy szukający, Caleb Gallagher, ma coś do dodania?
– Cóż, Hadley, tak masz na imię? Świetnie. Powiem ci, że w tym roku, moim ostatnim roku w Hogwarcie, zamierzam zdobyć nie tylko WSZYSTKIE złote znicze, ale i serce pewnej dziewczyny. Trzymaj kciuki.
– Och…
– Jeśli interesuje cię, jak prawidłowo polerować trzon miotły, śmiało, popatrz.
– Nie, dziękuję, Caleb. Poza tym twój Piorun już wygląda zachwycająco.
– A i owszem, dziękuję.
– Zatem opuszczamy was, powodzenia… Ach, nie! Mamy tu kogoś, kto dopiero rozpoczyna karierę w quidditchu! James Syriusz Potter. Wydajesz się zestresowany.
– Bo jestem. Nie da się ukryć.
– Zapewne myśl o dziadku dodaje ci skrzydeł?
– Zawsze… ale… nie robię tego dla nikogo z rodziny. Po prostu dla siebie. Od zawsze interesowałem się quidditchem. Dość?
– Jak najbardziej. Powodzenia wszystkim!
– Nie spadnij z miotły, młody.
– Ha, ha, ha. Dzięki, Louis.

*

– Ale zimno. Louis?
– No?
– Nie odniosłeś wrażenia, że Caleb mógł na przykład mówić o twojej siostrze?
– Której? Kiedy niby?
– Victoire. No wiesz, był taki dumny jak paw i oznajmił, że chce zdobyć nie tylko znicze, ale i dziewczynę. A to właśnie z Victoire spędza dużo czasu, wszyscy to widzą, bo wszyscy się nimi interesują.
– Hadley, na brodę Merlina. Ona ma chłopaka. Poza tym nie interesuje mnie życie miłosne obu moich sióstr…
– Domyślam się… Nie patrz tak na mnie! Ludzie plotkują, nie moja wina.
– Dokładasz się do plotek w takim razie. Może… może się przyjaźnią i tyle. Ostatnim razem, jak sprawdzałem, Vic była zakochana w Tedzie do szaleństwa.
– Naprawdę? Chciałabym się tak zakochać… tak…
– Jak?
– Tak, że ktoś z boku określiłby mnie mianem wariatki.
– Dziewczyny…
– Nie przewracaj oczami!

*

– Mamy w nosie, i nie tylko w nosie, waszą durną kronikę szkolną. Idźcie sobie.
– Ale…
– Hej, co tam się dzieje?
– Lucas! Chcieliśmy tylko zapytać o wasz humor przed meczem. Jesteś kapitanem drużyny, może podzielisz się chociaż jedną złotą myślą?
– Niech wam będzie, jednak do szatni nie wejdziecie.
– Jak zwykle…
– Co tam mamrotasz pod nosem, Weasley?
– Nic.
– Chłopcy się przebierają i chcą prywatności. Chyba że chciałbyś sobie popatrzeć, co, Weasley?
– Ha, uderz w stół, a węże zasyczą. Wy i wasza gościnność.
– Louis…
– Do rzeczy. Czego chcecie?
– No… jak się dziś miewacie? Wygracie mecz?
– Dobrze. I tak, wygramy. Przed chwilą pytałem o wynik starci swoją szklaną kulę.
– Hadley, chodźmy stąd.

*

– Nie przejmuj się, Louis.
– Szkoda słów. Ślizgoni nigdy się nie zmienią.
– Możliwe. Co robimy?
– Poczekamy, aż uczniowie zaczną zajmować trybuny. Siądźmy tutaj.
– Dobra. Chcesz trochę czekolady?
– Z Miodowego Królestwa?
– A jak. Zawsze noszę przy sobie pół tabliczki tej, która rozgrzewa w chłodne dni.
– Wiesz, co się mówi o czarodziejach noszących przy sobie czekoladę?
– Nie wiem. Co?
– Że są najmilszymi czarodziejami na świecie.

*

– Spójrz tam. Albus Potter i Scorpius Malfoy.
– Rzeczywiście.
– Szybko, podejdźmy do nich, zanim wejdą do góry. Hej! Albus!
– Hej…?
– Powiedz mi, Albusie, a raczej kronice. Kogo zamierzasz dzisiaj dopingować? W końcu twój brat reprezentuje po raz pierwszy Gryffindor, ale sam przynależysz do Slytherinu. Nie czujesz się przypadkiem przytłoczony i rozdarty od środka?
– Eee…
– Hm?
– Nie będę kibicować Jamesowi. Ślizgonom – może.
– Czy mógłbyś mówić wyraźniej? Nie chcesz, żeby Slytherin zwyciężył?
– Nie wiem.
– Idźcie już, zanim zajmą wam wszystkie miejsca.
– Na razie, Louis i…
– Hadley. Hadley Atkins!

*

– To było dziwne.
– Nie wnikałem za bardzo, ale podobno James naigrywał się z Ala, że ten trafi do Slytherinu. No i trafił.
– Koszmar! Jak można życzyć tego własnemu bratu?
– Hadley, jesteś jedynaczką, więc nie wiesz, jak to jest dokuczać rodzeństwu.
– To prawda. Idzie Victoire.
– I na pewno chcesz zasięgnąć u niej opinii na temat meczu?
– To prawda.

*

– Victoire! Parę słów do kroniki szkolnej?
– Naturalnie. W czym mogę pomóc?
– Chcieliśmy tylko zapytać…
– …Hadley chciała zapytać…
– Komu życzysz dziś wygranej? Pełnym pasji Gryfonom czy zacietrzewionym Ślizgonom?
– Ummm. Ujmę to może w ten sposób – niech wygrają lepsi.
– I masz nadzieję, że lepsi okażą się…?
– Nie mam nadziei. Oczywiście bliższą więź mam z Gryffindorem, gra tam moje kuzynostwo, James Potter i Roxanne Weasley. Oby się pokazali z jak najlepszej strony.
– Niech ci będzie. Dzięki, Victoire.

*

– Zadowolona?
– TAK! Widziałeś, jak zaczerwieniła się na wzmiankę o Gryfonach? Przyznaj, że zauważyłeś. Zauważyłeś?
– Hadley…
– Louis!
– Powiedzmy, że dostrzegłem rumieńce, ale to pewnie z zimna.
– Jasne jak słońce.

*

– Idę do Puchonów. Zaraz zacznie się mecz.
– Jasne. Hadley?
– Słucham?
– Eee…
– No…?
– Nic, już nic.

Quidditch po raz drugi…

12:00
Na stadion, witane gromkimi brawami i entuzjastycznymi nawoływaniami, wychodzą obie drużyny. W składzie Gryffindoru: obrońca Leo Ralph Larson, szukający Caleb Gallagher, ścigający Josie Bell, Roxanne Weasley i James Syriusz Potter, pałkarze Matthew Holman i Tristan Casper Wood. W składzie Slytherinu: obrońca Lucas Malcolm Selwyn, szukający Hayden Howard, ścigający Evan Elliott, Josh Bailey i Basil Zabini, pałkarze Antoine Young i Benjamin George Reid.
12:04
Oba zespoły ustawiają się w dwóch równych rzędach naprzeciwko siebie. Profesor Rolanda Hooch, sędzia meczu, wygłasza krótką mowę ku pokrzepieniu młodych serc i wyraża nadzieję na „ładną i czystą grę”. Kapitanowie wymieniają uścisk dłoni. Krótki oraz stanowczy. Sędzina otwiera wiekową skrzynię z czterema piłkami: kaflem, dwoma tłuczkami i złotym zniczem.
12:09
Zawodnicy wzbijają się w powietrze. Superszybkie miotły niektórych z nich sprawiają, że widać jedynie zielono-srebrne bądź czerwono-złote smugi. Obrońcy zajmują pozycje przy bramkach.
12:10
Piłki zostają uwolnione, a profesor Hooch gwiżdże przeciągle, sygnalizując początek meczu. Gallagher i Howard puszczają się w pogoń za zniczem, który przelatuje w pobliżu trybuny zajmowanej przez nauczycieli, a później mknie w kierunku bramek Slytherinu. Kafel przejmują Ślizgoni i niezwłocznie próbują atakować gryfońskie obręcze. Tuż za nimi lecą ścigający z Gryffindoru oraz Holman i Wood, odbijając między sobą jednego z tłuczków.
12:11
Zabini zalicza nieudany rzut. Larson zręcznie chwyta kafla i rzuca go w stronę Weasley – napastniczka daje ledwo zauważalny znak Potterowi i oboje lecą na połowę boiska Ślizgonów. W tym samym czasie ślizgońscy pałkarze atakują będącego na tropie znicza Gallaghera. Reid uderza kijem w tłuczka z ogromną siłą. Piłka zahacza o włosie Pioruna szukającego, wytrącając go z trajektorii. Howard wykorzystuje tę okazję, aby zwinnie przejąć tor lotu rywala i samemu podążać za najmniejszą z piłek. Niestety, ślad za nią prędko się urywa.
12:15
Bell wykonuje imponujący manewr – przerzutkę. Wkładając w ten jeden ruch całą swoją krzepę, ciska kafel w stronę Weasley ponad swoim ramieniem. Weasley, latając w pobliżu bramek Slytherinu, zgrabnie łapie kafla i po chwili zdobywa pierwsze punkty dla swojego Domu, co wywołuje wrzawę radości oraz zachwytu wśród publiczności. Selwyn porywa piłkę w objęcia i podaje ją Elliottowi.
12:18
Gallagher powraca do gry tuż po zwodzie i wyprowadzeniu Howarda w okolice środkowych trybun, gdzie przyczajeni Holman oraz Wood podejmują próbę zrzucenia ślizgońskiego szukającego z miotły przy użyciu tłuczka. Young prędko rusza na ratunek Howardowi, odbijając rozszalałą piłkę prosto na przejmującego kafla Pottera. Ścigający zostaje ugodzony w lewe ramię i na kilka sekund traci równowagę.
12:20
Pierwsze punkty dla Slytherinu zdobywa Bailey, wspomagany przez Zabiniego i Reida. Kafel gładko przelatuje przez prawą obręcz, do jakiej Larsonowi było najdalej. Mimo rozciągnięcia się na miotle i rozcapierzenia dłoni, nie zdołał uchronić Gryffindoru przed celnym strzałem Ślizgonów.
12:23
Weasley, tym razem w asyście Pottera, trafia w środkową obręcz Slytherinu. W innej części boiska Zabini fauluje, szarżując na Gallaghera, który  ponownie trafił na trop złotego znicza. Również ślizgońscy pałkarze, pozostawiając swojego obrońcę z wrogimi ścigającymi, będącymi w posiadaniu kafla, obierają kierunek na szukającego z Domu Lwa. Gallagher wykonuje serię spektakularnych salt, aby czym prędzej oddalić się od zawodników Slytherinu. Bell i Potter wycofują się z pola Ślizgonów, po czym zaczynają pląsać wokół Gallaghera, żeby zmylić wrogów.
12:27
Gallagher, uwolniony od przeciwników, rusza w ślad za Howardem. Szukający z Domu Węża wyciąga rękę w taki sposób, jakby już za moment miał złapać znicza. Poza ta szybko okazuje się zwodnicza, gdyż Howard, zauważywszy za sobą oponenta, nurkuje pod nim i szybuje w przeciwną stronę. Gallagher rezygnuje z natychmiastowego obrania tego samego kursu i zawija dopiero przy bramkach Gryffindoru.
12:31
Zabini uzyskuje punkty, mając tuż za sobą Bell i Pottera. Nie walczy o ponowne przejęcie kafla, a wycofuje się w pobliże kompanów. Piłka ląduje w ręku Bell.
12:34
Obaj szukający chwilowo uchodzą uwadze reszty zawodników. Stosują wobec siebie zmyłki i nie jest wiadome, czy któryś z nich rzeczywiście jest na bieżąco z położeniem złotego znicza. Po pół godzinie meczu emocje rosną, a głos publiki wyraża coraz większe podenerwowanie, jak i zniecierpliwienie.
12:37
Gryfońscy ścigający otrzymują punkty tuż po nienagannym Manewrze Porskowej. Najpierw Potter wzbił się ponad resztę sportowców i frunął, ściskając kafel pod pachą, prosto w zaniepokojonego Selwyna, skupionego na ścigającym z Gryffindoru. Właśnie na to czekał Potter, który płynnym ruchem wypuścił kafla, a ujęła go w obie dłonie czatująca trzy jardy niżej Bell. Gryfonka przerzuciła piłkę przez jedną z mniejszych obręczy.
12:39
Howard omija tłuczka wymierzonego przez Wooda. Piłka przebija na wylot trybunę Hufflepuffu.
12:42
Ścigający ze Slytherinu łapią Weasley – trzymającą kafla – w Kleszcze Parkina. Elliot oraz Zabini zbliżają się do jej boków, a Bailey rozpoczyna szarżę. Wykorzystując moment zawahania, Zabini, pędząc przy napastniczce z lewej strony, sprytnie przechwytuje piłkę, natomiast Bailey w ostatniej sekundzie przed zderzeniem wzlatuje ku górze pod kątem osiemdziesięciu stopni.
12:44
Następne punkty zdobywa Slytherin za czysty strzał Baileya.
12:47
Gryfoni są coraz bardziej zaniepokojeni. Holman i Wood znacznie agresywniej atakują szukającego z przeciwnej drużyny, żeby umożliwić Gallagherowi swobodną pogoń za złotym zniczem. Jednakże Howard nie jest całkiem wystawiony na tłuczka – ciasno przy nim lata Young, bacznie rozglądając się, gotów w każdej sekundzie odeprzeć atak na Howarda. Reid obrał inną taktykę. Pilnuje ścigających i w razie potrzeby odbija tłuczki ciskane rozpaczliwie przez Holmana oraz Wooda.
12:51
Ścigający zacięcie walczą o kafla. Obrońcy wkładają całe skupienie w pilnowanie bramek i łapanie piłki, nim ta przeleci przez którąś z trzech poręczy.
12:53
Larson zawodzi i nie jest w stanie uchronić strony Gryfonów przed mocnym rzutem Zabiniego. Punktacja wynosi czterdzieści do trzydziestu dla Ślizgonów.
12:55
Obaj szukający wypatrzyli złotego znicza. Rozpoczyna się szaleńczy wyścig po wygraną. Pałkarze fruną po tłuczki, aby zbić wrogiego zawodnika z pantałyku. Pioruny szukających tak czy siak są znacznie szybsze od narwanych piłek.
12:56
Gallagher usiłuje odepchnąć Howarda. Ich ciała zderzają się, lecz zawodnicy trzymają fason i w dalszym ciągu lecą blisko siebie. Cały czas muszą mieć baczenie zarówno na znicza, jak i na przeciwnika.
12:57
Szukający z Gryffindoru pochyla się jeszcze bardziej, próbując nadać wyścigowej miotle szybkości. Z kolei Howard wyciąga otwartą dłoń, jakby miał nadzieję, że znicz najzwyczajniej w świecie wpadnie do niej.
12:58
Pościg trwa, a szukający, niby dwie kolorowe smugi, zataczają brawurowe okręgi. Ścigający obserwują gonitwę, a walka o punkty stała się mniej natarczywa niż w początkowych minutach spotkania.
12:59
Zabini wykorzystuje tymczasowe rozleniwienie Gryfonów. Wyszarpuje kafla z rąk Weasley i drugi raz z rzędu trafia w środkową obręcz, ku niezadowoleniu Larsona.
13:00
Triumf Ślizgonów zostaje przerwany – Gallagher porywa w objęcia palców złotego znicza. Zwalnia, żeby wszyscy mogli ujrzeć, jak trzyma w górze małą, mieniącą się w słońcu, piłeczkę. Publiczność wiwatuje na cześć Gryfonów, a niepocieszeni Ślizgoni wycofują się z pola widzenia. Mecz dobiegł końca.

Quidditch po raz trzeci…

Cześć mamo, cześć tato!

Mam wam do przekazania ważną wiadomość.
WYGRALIŚMY! WY-GRA-LIŚ-MY!!!
Nie wbiłem punktów, ale razem z Josie udało nam się wykonać Manewr Porskowej, który ćwiczyliśmy od połowy września! Roxanne też grała rewelacyjnie, jeszcze dużo się od niej nauczę. Idziemy świętować, więc naskrobię więcej w kolejnym liście.

James

*

Vic, wpadniesz do Gryfonów na imprezę? Nie daj się prosić, bez ciebie będzie nudno.

Caleb

PS To tobie dedykuję dzisiejszego znicza.

*

Gratulacje! Nie zawstydzaj mnie, Caleb. Oczywiście, że przyjdę.

Vic

*

Kochany pamiętniczku!

Gryffindor wygrał mecz i jestem szczęśliwa z tego powodu. Trochę się wystraszyłam, gdy Jamesa uderzył tłuczek, ale nic mu się nie stało. Na trybunach usiadłam między Violet a Lisą Anne. Rano wymalowałyśmy policzki, tworząc na policzkach czerwono-złote paski. Pod ręką miałyśmy też chorągiewki z lwem i mogłyśmy nimi wysoko wymachiwać. Raz Violet złapała mnie za ramię i powiedziała, że marzy o graniu w quidditcha. Oczy jej lśniły jak gwiazdy w bezchmurną noc. Za rok Josie Bell kończy szkołę i Violet będzie mogła spróbować szczęścia jako nowa szukająca. A ja będę ją wspierać z całych sił. Moją przyjaciółkę.
Podobała mi się atmosfera meczu i już nie mogę się doczekać starcia Krukonów z Puchonami. Jeszcze nie wiem, komu będę kibicować. Spotkanie w pokoju wspólnym było fantastyczne. Tak dużo piwa kremowego w jednym miejscu jeszcze nie widziałam! Wypiłam trzy całe kufle i zdecydowałam, że będzie to mój ulubiony napój do końca życia.

Napisała Rose 11 listopada

*

Kochany Jamesie!

OGROMNIE gratulujemy ci pierwszego zwycięstwa! Nasza krew! Pomogłeś dwóm starszym zawodniczkom, w tym naszej drogiej Roxanne, i udowodniłeś, że zostałeś stworzony do gry zespołowej. Tylko nie spoczywaj na laurach. Jeżeli chcesz grać w quidditcha przez resztę pobytu w Hogwarcie, musisz przykładać się do ćwiczeń i pamiętać o małych celach, zanim zaczniesz planować większe. Nie zapominaj również, że nauka i sumienne odrabianie lekcji są nie mniej istotne.

Ściskamy cię mocno,

tata, mama i ganiająca psidwaki Lily

6 komentarzy:

  1. Dobry wieczór!
    Z przyjemnością informuję Cię o II edycji przedwojennego konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie”. Jeżeli chcesz podszkolić swoje pisarskie umiejętności, a przy okazji coś wygrać, ten konkurs jest właśnie dla Ciebie! Mimo że tematyka jest związana z dwudziestoleciem międzywojennym, można napisać opowiadanie w dowolnym klimacie oraz zarówno autorską opowieść, jak i fanfiction. Przewidziane są cenne nagrody, m.in. książki tematyczne, gazety, płyty CD, niespodzianki, ale przede wszystkim jest do wyboru dziesięć książek z różnych gatunków. Zapraszam Cię serdecznie do wzięcia udziału.
    http://www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com
    Zapraszam również do wzięcia udziału w zabawach, gdzie także można zgarnąć nagrody książkowe.
    http://www.przedwojenne-zabawy.blogspot.com
    Pozdrawiam ciepło!
    Sovbedlly
    PS. Przepraszam za reklamę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Shy :)
    W końcu dotarłam do Ciebie :) Cieszę się, że wróciłaś do świata blogowego :)
    Bardzo podoba mi się tematyka opowiadania i w jaki sposób jest pokazywany. Listy, pamiętniki, wywiady - uroczy i subtelny przekaz dla Czytelnika. Czyta się bardzo płynnie.
    Urzekła mnie Dominiq - bardzo skryta dziewczyna, z problemami środkowego dziecka. Może jednak coś będzie między nią a Tedem? Jakoś charakter Vic mi nie pasuje - wydaje się bardzo sztuczna - heh, podobna do mojej Sharon ;p W każdym razie... perspektywa DomDom bardzo mi odpowiada, chętnie poczytam o niej więcej - mam wrażenie, że jej osobowość nieco przypomina moją :)
    I fajny był ten rozdział z Quiddtchem. Brawo Gryfoni! Trochę szkoda Ślizgonów, zawsze mają pod górkę, gdy natrafiają na Dom Lwa, heh :D Boleje nad tym, że mój Al jest w Slytherinie, a ok, przyzwyczaiłam się, że większość nie myśli jak ja, hehe :D
    Czekam na więcej.
    I dziękuję za Komentarz u mnie :) <3

    Pozdrawiam serdecznie :*:*
    https://written-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za komentarz, Dusiu! Właśnie o to mi chodziło - o lekkość pisania i czytania. I wydaje mi się, że w ten sposób można opowiedzieć historię równie dobrze, co przy użyciu standardowej narracji.
      Dominique jest naturalna w tym, co robi i mówi, a Vic... jeszcze ją rozpracowuję. Na pewno nie widzę jej w związku z Tedem, bo to dla mnie zbyt cukierkowe i zbyt idealne. Ale kto wie, jak się rozwinie ten wątek. Ja jeszcze nie wiem :D Cieszę się, że Ci się podobał ten rozdział. Póki co Gryfoni wygrali, ale Ślizgoni też mają szansę, chociaż nie z Albusem na miotle... On będzie miał własne przygody :)

      Pozdrawiam serdecznie ;*

      Usuń
  3. Bardzo fajny rozdział. Podoba mi się ten styl, czytałam już poprzednie i myśle, że zostanę tutaj na dłużej. Ciekawy od początku ten pomysł na taką formę. Bardzo mi się spodobał. Troszkę jeszcze gubię się w wątkach, bo jest tego trochę, ale może z biegiem czasu uda się ogarnąć to. ;P
    Ps. Czy prowadziłaś może w przeszłości bloga z grafiką? Bo dawno jakiś czas temu znałam taką dziewczynę o tym właśnie nicku. ;P być może to tylko zbieg okoliczności. Pozdrawiam ciepło!
    [kolekcjoner-cial]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Forma faktycznie może trochę wprawić czytelnika w drobne zagubienie, bo wątki nie lecą płynnie jeden po drugim, a w opowiadaniu występuje wiele postaci i każdy ma coś do napisania, jakiś list do wysłania. Mimo wszystko cieszę się, że tu się pojawiłaś i zapraszam do czytania kolejnych części.

      I tak, prowadziłam bloga z grafiką, jednak nie jest on już aktywny od dawna. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. AAA!!! Łomaryjo!
    Zobaczyłam tego bloga przypadkiem, zapisując swój do Katalogu Euforia i przyciągnął mnie zabawowy tytuł.
    I jakże się cieszę, że tu trafiłam! Tyle czekałam na coś oryginalnego z formuły nowego pokolenia, co nie będzie setnym szablonowym Scorose albo Scalbus.
    Formuła rozdziałów pisanych w formie notatek i listów jest naprawdę oryginalna i super lekko się to czyta. W dodatku wymaga ona więcej umiejętności, bo musisz przecież wcielać się w postacie, które piszą te listy, ale naprawdę świetnie sobie z tym radzić.
    W ogóle jestem mega szczęśliwa, że postawiłaś duży nacisk na dzieciaki Billa i Fleur oraz Teda Lupina, którzy zazwyczaj są bohaterami drugo- i trzecioplanowymi, pod grubą warstwem rodzeństwa Potterów i dzieci Hermiony.
    Mam cichą nadzieję, że pojawi się trochę więcej syna Zabiniego i dzieciaków George'a.
    Wybacz, że nie mówię po imieniu o nich, ale w tym Nowym Pokoleniu jest tyyyle dziaciaków, że wszystko mi się myli i tylko palnęłabym jakąś gafę :3
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, ode mnie masz już follow :P Acz fajnie byłoby jakbyś mnie powiadamiała, jeśli pojawiłby się nowy rozdział :)
    Pozdrawiam
    Zosik
    dryfujacewyspy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń