Wrzesień, rok 2017
Kochany
pamiętniczku!
Jestem
bardzo śpiąca, ale nie zasnęłabym, nie opisawszy NDŻ. Nareszcie doczekałam się
Najważniejszego Dnia Życia, dnia wyjazdu do Hogwartu, o którym marzyłam latami
i wyobrażałam sobie, jak będzie wyglądać.
Rano
zjadłam owsiankę z bananami, a rodzice dwa razy upewnili się, czy w kufrze są
wszystkie rzeczy. Szaty, podręczniki oraz różdżkę starannie zapakowałam od razu
po zakupach na Pokątnej. Wczoraj do bagażu doszły inne magiczne akcesoria
szkolne, w tym pióro i mnóstwo pergaminu. Bieliznę i ubrania dzienne próbowałam
ładnie złożyć sama, niestety nie obyło się bez pomocnego zaklęcia mamy. Najwięcej
miejsca zajęły swetry na jesień i zimę. Wychodząc z domu, omal nie
zapomnieliśmy o burej uszatce o imieniu Margo. Wolałam kota, ale mama
powiedziała, że kot wymaga więcej opieki od sowy, a ja jestem „za mała” na taką
odpowiedzialność. Tatuś znalazł rozwiązanie. Za dwa lata do Hogwartu pojedzie
Hugo i Margo będzie naszą wspólną sową, a ja dostanę wymarzonego kota. Warunek
jest jeden. Muszę się dobrze uczyć!
Na
peronie spotkaliśmy dużo rodziny. Lily okropnie marudziła, że chce jechać do
szkoły, a Hugo wydawał się wystraszony tłumem. Albus wyglądał na obrażonego i w
pociągu powiedział mi, że James przez całą drogę na King’s Cross żartował, że
trafi do Slytherinu. Nie uwierzyłam w to i pocieszyłam Albusa. Przecież na
wakacjach przysięgaliśmy sobie, że razem będziemy w Gryffindorze. Ale była to
przysięga niewarta złamanego knuta, skoro sama miałam malutką nadzieję na
Ravenclaw i nie powiedziałam o tym kuzynowi.
Pożegnanie
z rodzicami było trudne. Mama skrycie uroniła łzę, a tato uśmiechał się
głupkowato, jak zawsze, gdy się denerwuje. Zwrócił naszą uwagę na Scorpiusa,
syna tego pyszałkowatego Malfoya, z którym nigdy się nie lubili za czasów
szkolnych. Powiedział, żebym była lepsza od Scorpiusa we wszystkim. Głupie.
Jakoś nie widzę potrzeby rywalizacji z osobą, z którą pewnie ani razu nie zamienię
słowa.
W
pociągu zajęłam przedział z kuzynkami Molly i Lucy. Są bardzo opiekuńcze
względem siebie i bardziej nieśmiałe od reszty dzieci z naszej rodziny.
Opowiedziały mi o duchu zamieszkującym łazienkę dziewcząt, Jęczącej Marcie.
Później kupiły trochę dyniowych pasztecików i czytały książki, a ja
obserwowałam krajobraz za oknem. Albus najpierw usiadł w jednym przedziale z
Jamesem i jego kolegami, a po pół godzinie dołączył do nas. Z rumieńcami
oświadczył, że brat wciąż nie dawał mu spokoju i naśmiewał się, aby poszedł do
przedziału Ślizgonów.
Kocham
Ala. Graliśmy w kieszonkowe szachy, a później po raz pierwszy samodzielnie
wydaliśmy pieniądze na górę słodyczy. Czekoladowa żaba Albusa wskoczyła na
głowę Molly. Jej pisk musieli słyszeć uczniowie w sąsiednich przedziałach… Poza
tym incydentem podróż minęła dobrze. Pod wieczór pociąg wjechał na stację
Hogsmeade, a z Albusa jakby uleciała cała wcześniejsza radość. Kiedy wszyscy
zachwycali się pięknie oświetlonym zamkiem, on milczał, wpatrzony w ciemną wodę
jeziora. Milczał podczas wkraczania w szkolne mury i zabawnego powitania
profesora Flitwicka. Milczał, kiedy w Wielkiej Sali głowy pierwszoroczniaków
obracały się jak kalejdoskopy. My podziwialiśmy zaczarowane niebo i tysiące
lewitujących świec, a on szedł gdzieś z tyłu, cały blady.
Ceremonia
przydziału ciągnęła się długo. Co rusz przy którymś ze stołów wybuchały żwawe
oklaski i sama zaczęłam się stresować. Prosiłam w myślach o łaskę starej tiary
i przydzielenie Albusa do Gryffindoru. Po wyczytaniu Ala mój kuzyn o mały włos
nie potknął się o własne nogi. Zajął stołek, a kapelusz zakrył mu połowę
twarzy. Tiara zastanawiała się głośno, aż w końcu wykrzyknęła…
SLYTHERIN!!!
Ślizgoni
entuzjastycznie bili brawa, ale nie dość, aby pocieszyć Albusa. Mój biedny,
kochany Al, sam jak palec wśród Ślizgonów.
Przyszła
i moja kolej. Tiara zasugerowała, że mam w sobie ogromny potencjał nie tylko do
nauki i przydzieliła mnie do Gryffindoru. Przy stole ujrzałam swoje kuzynostwo
i nawet się ucieszyłam, choć później płakałam. Nie tak miało być… Dominique i
Molly później mnie troszkę podniosły na duchu.
Jutro
powitam dzień w złoto-czerwonych barwach.
Przez
następne siedem lat będę wypowiadać dziwne hasła w kierunku Grubej Damy, żeby
dostać się do dormitorium. Obecne to „sen świniopasa”.
A
z Albusem spotkam się na pierwszej lekcji zaklęć w poniedziałek.
Dobranoc,
pamiętniczku. Zgaszę już świecę, żeby nie obudzić Lisy Anne, Crystal i Violet,
moich nowych koleżanek.
Napisała
Rose 1 września
*
Kochany
Tato!
Minął
pierwszy tydzień nauki. Nadal nie odnajduję się w Slytherinie. Ciągle jest mi
smutno po tym, jak Tiara Przydziału wyszeptała, że nie posiadam cech Gryfona i
musi działać w zgodzie z tym, co „jasne jak słońce”. Zająłem łóżko obok
Scorpiusa Malfoya. Okazał się miłym chłopcem, przynajmniej na razie tak o nim
myślę. W lochach jest zimno. Starsi uczniowie uczą młodszych rzucania
rozgrzewających zaklęć, ale tak, żeby prefekci nie widzieli. Żałuję, że nigdy
nie usiądę przed kominkiem z bratem i kuzynami w przytulnym salonie, żeby
pograć w gargulki albo eksplodującego durnia… Nasz kominek zdobią brzydkie,
kamienne węże. Od patrzenia na nie dostaję ciarek. Zielone dywany zlewają się z
zielonymi kanapami.
Spotkałem
Rose na paru lekcjach. Szybko znalazła przyjaciółki i chyba dobrze czuje się w Gryffindorze,
a wszyscy sądzili, że pójdzie do Ravenclawu. Podobają mi się eliksiry i latanie
na miotle. Nie wypadłem najlepiej z całej grupy, bo na początku Nimbus nie
posłuchał mojego wezwania. Później latałem bez problemów i pomogłem kuzynce
Scorpiusa, Selenie, poprawnie ułożyć nogi przy włosiu.
Czuję
się trochę samotny, tato. Będzie lepiej, prawda?
Albus
*
Kochany
Albusie!
W
życiu nie można zmienić zarówno biegu rzeki, jak i cofnąć czasu. Tiara
Przydziału jest nieomylna w swoich osądach i pewnego razu w lustrzanym odbiciu
ujrzysz szczęśliwego młodzieńca, który jest dumny z przynależności do Domu
Węża. Wierzę w to ja oraz mama, nieco zaniepokojona twoim ostatnim listem.
Jesteśmy dumni z tego, że wykazujesz się koleżeństwem i służysz pomocną dłonią.
Bądź sobą, synu. Nie patrz na to, czego nie otrzymałeś od losu, patrz na to, co
zaoferowało tobie życie. Może jesteś za młody na górnolotne przemyślenia
staruszka, lecz proszę –
zatrzymaj tę wiadomość i wróć do niej za trzy, cztery lata. Pomyślisz wtedy z
ulgą, że ojciec miał rację!
A
teraz parę rad. Ucz się pilnie, słuchaj nauczycieli i odrabiaj lekcje na
bieżąco. Pierwsza klasa nie przysparza wielu trudności, myślę, że dasz sobie
radę śpiewająco, ale sam pamiętam, jakby to było wczoraj, drętwiejące od
pisania palce. Raz na parę dni sprawdzaj, co u Jamesa – on dostał to samo polecenie dotyczące
ciebie. Jeśli będziesz tęsknił za domem, pomyśl, że do przerwy świątecznej
pozostało niewiele czasu.
Przesyłamy moc uścisków, buziaków i
miłości,
tata, mama i wyjątkowo humorzasta dziś
Lily
*
Szanowny ojcze!
Zgodnie z twoim życzeniem trafiłem do
Slytherinu. Razem ze mną Albus Potter. Czy mogę się z nim kolegować? Wydaje się
przyjacielski, a ja chciałbym mieć przyjaciela. Miałeś rację, ojcze, lochy są
przytulnym miejscem. Zdobyłem już dziesięć punktów za opanowanie prostego
zaklęcia, ale Albus lepiej niż ja latał na miotle. Wyglądał, jakby nie wkładał
żadnego wysiłku w utrzymanie się na trzonie. Obaj chcemy grać kiedyś w
quidditcha i dobrze się uczyć. Wczoraj niechcący wszedłem w ducha Krwawego
Barona i ciągle kicham.
Pozdrów matkę, babkę i dziadka,
Scorpius Hyperion
*
Drogi Scorpiusie Hyperionie!
Rad jestem twoją nowiną. Byłbym wielce
niezadowolony i zaskoczony, gdyby Tiara Przydziału umiejscowiła cię w innym
Domu. Ale że mały Potter… Cóż, Scorpiusie, zawsze powtarzałem, że idealne dla
ciebie grono znajomych to właśnie Ślizgoni. Syn Pottera wcale nie musi pójść w
ślady ojca i być aniołem miłosierdzia uwielbianym przez tłumy. Pamiętaj
jedynie, aby nie pokładać w nim całego zaufania. Zachowaj dystans, a to, czy
jest godzien twej sympatii, okaże się za parę lat. Postaraj się także wkładać
więcej wysiłku w naukę i inne zajęcia, aby nie pysznił się i nie robił z ciebie
głupca.
W Slytherinie zawsze znajdziesz sobie
doborowe towarzystwo, kto wie, Potter może do niego należeć. Przyjrzyj się
dzieciom moich przyjaciół z lat szkolnych, a innych raczej unikaj. W
szczególności dzieci szlam przejawiających groźne zainteresowanie mugolskimi
zabawkami i plugawiących rasę czarodziejską. Nigdy nie pozwól sobie wmówić, że
wraz z upływającymi latami powinno być więcej tolerancji dla tych niegodziwców.
PS Następnym razem nagłówki listów
zaczynaj wyłącznie wielką literą, inaczej nie będę pokazywać ich ani matce, ani
dziadkom, bo pomyślą, że nie masz szacunku do ojca.
D.M.
*
Ukochany!
Piąty raz zaczynam pisać do ciebie. Niedawno
wyczarowałam kalendarz odliczający dni do upragnionego ukończenia szkoły…
Dopiero wtedy będziemy mogli planować wspólną przyszłość! Bardzo za tobą
tęsknię. Nie wiem, czemu przez jedno lato stałam się taka dorosła, dojrzała, ale
wszyscy uczniowie wydają się… dziecinni. Odznaka prefekta naczelnego dziwnie
ciąży na piersi zamiast napawać radością i dumą, patrolowanie korytarzy oraz
okolic szkoły stało się nudne, a trzymanie pieczy nad innymi prefektami
ogranicza się do krótkich odpowiedzi na ich pytania w stylu: „czy powinienem
odjąć aż dwadzieścia punktów za rzucenie łajnobomby w okno?”, „dokąd posyłać
uczniów, którzy wszczynają bójkę? Skrzydło Szpitalne czy gabinet dyrektorki?”…
Do tego dochodzi ogrom nauki. Pod papeterią mam rozpoczęty esej na numerologię,
a nieco dalej leży podręcznik do eliksirów otwarty na rozdziale o miksturach
leczniczych.
Wiem, kochany Tedzie, dlaczego ciężko mi
się skupić na obowiązkach. Z tęsknoty i miłości… Staram się, by inni nie
dostrzegali, jak bardzo jestem odmieniona przez nasz związek. Wszyscy wokół
powtarzają, że w ostatnim roku muszę dać z siebie tyle, ile mogę, że powinnam
chłonąć każdą sekundę spędzoną w Hogwarcie, bo do szkoły już nie powrócę. I
dobrze… Nie bądź zły, że nie myślę o nauce tyle, ile powinnam. Za jakiś czas na
ponów wkręcę się w tryb szkolny i przestanę non stop powracać wspomnieniami do
wakacji. Wiem, że nie zobaczymy się przez parę miesięcy i czasami nie wystarczy
mi dnia, aby do ciebie napisać, co działa w obie strony. Piekielnie zazdroszczę
szkolnym parom, które ściskają się gdzie bądź i nie muszą wzdychać tęskno do
nieba.
Inną sprawą jest to, że zapowiedziano
zimowy bal dla uczniów od trzeciej klasy. Pewnie niedługo zacznę otrzymywać
zaproszenia od różnych chłopców. Dlaczego nie organizowano takich wydarzeń,
kiedy byłeś jeszcze w Hogwarcie? Bylibyśmy najpiękniejszą parą! Ach, tonę w
wyobrażeniach, które nigdy się nie ziszczą. Proszę, doradź mi… Mam pomysł na
strój, lecz z drugiej strony brak mi ochoty na zabawę bez ciebie.
Dziękuję za koszyk ze słodyczami, który
wysłałeś mi parę dni temu. Na razie stanowi ważny element dekoracyjny na
stoliku nocnym, ale zaczynam podjadać te urocze czekoladki w kształcie serca.
Mam nadzieję, że zachowałeś kilka dla siebie, bo są przepyszne, a gęsty sos
wiśniowy cudownie rozgrzewa utęsknione serce. Takie mam wrażenie.
Kocham cię,
Vic
*
Najukochańsza!
Cieszę się, że sowa dała radę. Śliczne
słodkości dla najsłodszej czarownicy! I tak, nie byłbym sobą, gdybym sam nie
spróbował tych czekoladek. Są tak rozgrzewające, że z powodzeniem mogą je
kupować staruszkowie mający problemy z krążeniem.
Owszem, uważam, że MUSISZ skupić się na
nauce, a nie na rozmyślaniu o niebieskich migdałach. Wiem, co czujesz, sam
jestem zakochany bez reszty, ale obecnie ważniejsza jest szkoła. Pamiętaj o
tym, że w Mungu zatrudniają najlepszych i zostaniesz uzdrowicielką tylko dzięki
byciu pilną, sumienną uczennicą. Moja mała, urocza Vic…
Początki w karierze aurorskiej są
trudniejsze, niż sobie to wyobrażałem. Narzekasz na znudzenie i sam mam ochotę
pomarudzić. Praktyki pod czujnym okiem Harry’ego wyglądają następująco: punkt
ósma zjawiam się w biurze, wypijam poranną czarną kawę, zjadam korzennego
bajgla i zabieram się za sortowanie sterty nieuporządkowanych papierów z różnych
rozwiązanych lub przedawnionych spraw. Dobrze, że mam bujną wyobraźnię, bo
czasem coś poczytam, zaznajomię się i układam w głowie scenariusze, jakobym to
ja był bohaterem i pogromcą złodziejów albo zabójców. Nie chcę sprawić zawodu
Harry’emu. Wiesz, że od niemal dwudziestu lat jest dla mnie jak ojciec, więc co
dzień przychodzę do pracy z szerokim uśmiechem na ustach. Pewnego razu
powiedział mi, że tak musi być, że jest sprawiedliwy wobec wszystkich
początkujących. Mimo wiary w moje umiejętności nie może zaoferować mi udziału w
misji, pomijając lepiej wyszkolonych adeptów. Jestem dumny z tej postawy. Czułbym
się jak kretyn, gdybym otrzymał coś niezasłużenie. Im więcej czasu spędzam z
wujem, tym lepiej dostrzegam, że jesteśmy ulepieni z tej samej gliny. I jestem
wdzięczny za wszystko, co aktualnie posiadam. Kiedyś sny się dopełnią.
Idź na bal. Niech cała szkoła zobaczy,
jak piękną kreację dla siebie stworzyłaś, bo nie mam żadnych wątpliwości, że
będzie to coś niesamowitego. Przyjmij zaproszenie od kogoś miłego i niezbyt
nachalnego, dobrze? Nie chciałbym przeprowadzać interwencji na terenie
Hogwartu. A gdy muzyka zacznie grać, baw się z przyjaciółmi!
Ucz się, najmilsza. Jesteś w moim sercu
w każdej sekundzie życia.
Kocham cię,
Ted
*
ZGŁOSZENIE
DO KONKURSU LITERACKIEGO PT. „Historia magii”
Przed
wami, drodzy młodzi czarodzieje, formularz zgłoszeniowy do VII edycji jednego z
najpopularniejszych konkursów szkolnych, który pobudza wyobraźnię, otwiera
umysły i zachęca do zgłębiania wiedzy. Prace konkursowe muszą opowiadać o
jednym wybranym zaklęciu, magicznym zwierzęciu, czarodzieju bądź wydarzeniu z
przeszłości. Za zachowanie aspektu historycznego zostaną przyznane dodatkowe
punkty. Na wasze dzieła czekamy do końca września, a werdykt zostanie ogłoszony
na początku kolejnego miesiąca. Formularze wraz z załączonym poematem lub
opowiadaniem należy przekazywać profesor Humbleton w dniach od poniedziałku do
piątku. Objętość pracy musi zawierać się w jednej rolce pergaminu.
Imię/imiona: Molly
Nazwisko: Weasley
Dom: Gryffindor
Klasa: V
Tytuł:
„Sny Ofelii”
Tematyka
pracy: Eliksir Słodkiego Snu
Czarownica
Ofelia mieszkała w zamku w głębi zaczarowanego lasu. Piękna i samotna, co noc
śniła o przystojnym czarodzieju i ślicznych dzieciach, i każdego ranka budziła
się ze łzami zasychającymi na policzkach. Jej marzenie o towarzystwie nie było
możliwe do spełnienia, bowiem Ofelię w małym królestwie więziło potężne
zaklęcie przesadnie zatroskanego ojca, który zmarł, nim zdążył zdjąć tarczę ochronną
ze swej jedynej córki. Młoda czarodziejka, niewidzialna dla reszty świata, gdy
chciała nacieszyć się czyimś widokiem, musiała zaglądać do lustra. Odbicie w
zwierciadle przedstawiało smutną, złotowłosą kobietę o fiołkowych, lśniących
oczach i pełnych, zaróżowionych policzkach. Miała także naturalnie czerwone
usta i ładne, delikatne dłonie. I na cóż mi uroda, skoro nikt nie może mnie
zobaczyć? myślała często Ofelia, przeczesując włosy w dotyku przypominające
jedwab.
Zajmowała
się uprawą ziół, warzeniem eliksirów i obserwacją gwiazd. Znała na pamięć
wszystkie konstelacje, a podczas pełni Księżyca nasłuchiwała wilczego wycia,
wpatrując się w srebrzyste zmarszczki wodne na jeziorze otaczającym jej
królestwo. Jednak to spędzanie czasu nad rozgrzanym do czerwoności kotłem
sprawiało Ofelii najwięcej radości. W piwnicy posiadała regały sięgające aż po
sam sufit, wypełnione słojami ze składnikami niekiedy tak ohydnymi, że wyjmowała
je ostrożnie za pomocą metalowych szczypców. Co jeszcze się tam znajdowało?
Doniczki z dziwnymi roślinami zimnolubnymi i stroniącymi od światła,
różnokolorowe pyłki, sproszkowane części ciał magicznych zwierząt, smocze
łuski, silne trucizny stosownie oznaczone i wiele, wiele innych rzeczy, w tym
wagi, puste fiolki i wiekowe księgi eliksirów. Podczas eksperymentów często
korzystała z samodzielnie wyhodowanych, upojnie pachnących ziół, które wiosną i
latem kąpały się w złotych promieniach słonecznych.
Ofelia
usilnie pragnęła odtworzyć eliksir, na który przepis był ledwie odczytywalny.
Ząb czasu odcisnął piętno na wielu stronicach i litery, ozdobna kaligrafia
jakiegoś mądrego czarodzieja lub czarownicy, były wyblakłe, rozmazane i nie do
odratowania. I tak, aby odzyskać spokój ducha, czarodziejka musiałaby odkryć
samodzielnie kluczowy składnik. Śluz gumochłona, gałązki lawendy i ptasi rdest
zdołała rozpoznać. Codziennie rozmyślała nad doborem odpowiedniego komponentu i
próbowała stworzyć zbawienną miksturę. Chciała eliksiru, który pozbawiłby ją
wszelakich snów i oczyścił umysł z niemożliwych do spełnienia marzeń. Niestety,
każda próba kończyła się fiaskiem, a stosik błędnych przepisów piętrzył się. Raz
wznieciła pożar i osmoliła kocioł, innym razem pechowy dobór składników
spowodował eksplozję i czarownica straciła lwią część swoich zapasów.
Mijały
miesiące, a życzenie Ofelii blaknęło. Sny o miłości i rodzinie stały się niechcianym
pocieszeniem. Czasem jeszcze podejmowała się uwarzenia eliksiru, ale przez
nieuniknione błędy coraz rzadziej schodziła do piwnicy, oddając się pielęgnacji
dużego ogrodu. Nadzieje na ukojenie duszy były płonne.
Pewnego
dnia w wieży zamku zadomowił się nietoperz. Ofelia chciała go usunąć, jednak
widok śpiącego zwierzątka, zawieszonego na drewnianej beli czarną głową do
dołu, wzbudził w niej litość. Pozwoliła mu zostać i wieczorami obserwowała, jak
wylatuje na nocne łowy. Wracał po paru godzinach i spał, i spał, i spał… Myśl o
niezmąconym śnie nietoperza tknęła Ofelię w czasie podlewania trzepotek. Może oto
po latach cierpienia otrzymałam wskazówkę? pomyślała czarownica. W jednym ze
słojów miała zakonserwowane oczy nietoperzy i postanowiła raz jeszcze wytworzyć
miksturę. Obiecała sobie, że jeśli się nie uda, już nigdy nie spróbuje.
Ofelia,
już niemłoda, obejrzała zachwycający zachód słońca i zeszła krętymi schodami w
dół. Do stojącego nad ogniem kotła wlała odpowiednią ilość wody i dodała dwie
krople śluzu gumochłona. Zamieszała. Później do wywaru trafiły kolejno lawenda,
rdest, łodyżka asfodelusa. Czoło Ofelii pokrył pot, kiedy powstający eliksir
przybrał niebieskawą barwę i przyszedł czas na dodanie ostatniego, kluczowego
składnika. Z wahaniem wsypała kilka małych gałek ocznych i zmieszała. Po
dziesięciu minutach nerwowego czekania lśniący wywar przybrał barwę
delikatnego, różowawego fioletu i płyn przestał bulgotać. Ofelia, trzymając
dłoń na sercu, uśmiechnęła się nieznacznie. Gdy eliksir ostygł, wlała go do
ozdobnej fiolki i przytknęła do nosa. Sam zapach, słodki i urzekający, sprawił,
że stała się senna. Tak, ta receptura działała!
Przed
snem upiła trzy małe łyczki i usnęła od razu po przyłożeniu głowy do poduszki.
Nie miała żadnych snów. Ani tych dobrych, do jakich tęskniła, ani tych złych,
których się obawiała…
Gdy
nad rankiem zbudziła się, mimo samotności czuła się najszczęśliwszą czarownicą
na świecie.
KONIEC
*
Chciałbyś porobić coś ciekawego
wieczorem? Jeśli ci o tym powiem, to będzie nasz sekret do końca życia, więc
zastanów się dobrze, Albusie. I nie odpisuj, bo psorka może zauważyć. Pogadamy
na przerwie.
Scor
Czekałam, czekałam, no i się doczekałam!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3
Trochę szkoda mi Albusa... Może i Slytherin to nic złego, ale i tak...
Teddy i Vic <3 kochani :*
Molly to jednak fajna jest. Z kanonu jej nie lubiłam, ale to opowiadanie zmieniło moje nastawienie. :)
Nie wiem, co jeszcze napisać. Krótko mówiąc: GENIALNE!
Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg,
Patrycja
Po pierwsze, uwazam, ze forma, ktora wybrałaś, jest genialna. Co prawda chciałabym prźeczytac co bezpośrednich konfrontacjach bohaterow, bo juz ich polubilam, ale chyba kogę prźezyc perspektywę w listach, skoro piszesz je tak swietnie, oddajesz kazdego bohatera... No i elasciwie to nie tylk listy, to takze inne formy tekstow, jak np. Zgłoszenie Molly weasley (nie jestem pewna, czy jej historia aby ma pewno jest związana z przeszłością, ale bardzo mi się podobała). W tym rozdziale najbardziej przypadł mi do gustu kontrast między listem albusa a Scorpiusa do odpowiednich ojców. Biedny ten drugi, że tak musi pisac do własnego rodziciela. Ale miło, ze obaj dorośli odpisali tak, jak odpisali. Choc szkoda, ze Draco nadal ma te okropne zapędy co do czystości krwi, myslalam, ze moze się zmienił :/. W kazdym razie widzę,ze oni faktycznie staną sie przyjaciolmi i cieszę się bardzo na samą mysl. Pdoobaly mi sie takze listy między Tedem a Victoire (mała niespodzianka, ale co tam), takie słodkie :) pisz dalej. Już się zakochałam na maksa. Zapraszam Cię serdecznie na nowosc na zapiski-condawiramurs.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzapraszam również na nowość. A kiedy pojawi się tutaj rozdział drugi?:)
UsuńCześć Shy ;)
OdpowiedzUsuńBardzo pomysłowe to, co tutaj zamieszczasz, wiesz? ;)
Oddawanie myśli bohaterów poprzez pisanie pamiętników i pisanie listów.
Choć Rose jest w barwach niebieskich, to wydaję mi się, że myślimy o niej w tych samych kategoriach... w sensie charakteru :)
Trochę zasmucił mnie fakt, że Albus jest w Slytherinie - nie wiem czemu wszyscy go tam widzą. Ale... podobały mi się słowa Harry'ego - jak wspiera syna. Ujęło mnie to bardzo :) Co do Scorpiusa... hymmm, mam nadzieję, że zakoleguje się z młodym Potterem, no i bardzo mnie dziwi zachowanie Dracona... No cóż, każdy ma swoje wyobrażenia o postaciach, ty masz takie, trzeba uszanować^^
Wątek Victorii i Teda bardzo wzruszający... a opowieść o Eliksirze Słodkiego Snu imponująca :)
Czekam na kolejne przemyślenia naszych młodych bohaterów :)
Wpadnę jeszcze do Ciebie na bloga o wampirach, ale to musisz poczekać... i dziękuję ślicznie za komentarz u mnie na blogu potterowskim ;) Miło mi :*
Całuję i pozdrawiam serdecznie :*
"Wczoraj niechcący wszedłem w ducha Krwawego Barona i ciągle kicham" <3 Coś czuję, że listy Scorpiusa będą moimi ulubionymi.
OdpowiedzUsuńPS: A podobno nie powinno się czytać cudzej korespondencji ;)
Hej! tak dawno nie ma notki ani tutaj, ani na innych Twoich blogach, że zaczyna mi być bardzo smutno! kiedy możemy się spodziewać jakiejś aktywnośći? Wiedz, moja droga Shy, że ja z niecierpliwością czekam na każdy Twój post :) zapraszam także na swiezo dodana nowosc na niezaleznosc-hp.blogspot.com
OdpowiedzUsuńoooo, bedzie nowość :d jest nowy szalon, a jako że dziś już 23.10, to rozdzialik drugi pewnie niedługo...jaram się :D
OdpowiedzUsuńnadal nie ma :( czekam :* i zapraszam do mnie na świeżo dodana nowość
UsuńI się dołączam do osób oczekujących na nowy rozdział tutaj...
OdpowiedzUsuńCzekamy, czekamy, droga Shy :*
Bardzo podoba mi się nowy szablon - akurat pasuje do jesiennego klimatu :)
Hej, hej, może prezent bożonarodzeniowy w postaci notki? :P Zapraszam na Niezależność na rozdział nr 22 :)
OdpowiedzUsuń