30 września 2018

Rozdział II. Urodziny pod znakiem róży, magiczny zegarek i zazdrosna siostra

Wrzesień, rok 2017

STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! JESZCZE RAZ, JESZCZE RAZ, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! NIECH ŻYYYJE NAM! A KTO? ROSE!

Wszystkiego najlepszego, kochana bratanico! Wraz z Angeliną nie wątpimy, że będziesz jedną z najlepszych uczennic w Hogwarcie, dlatego życzymy ci znalezienia dobrych przyjaciół, nieskończenie wielu jardów pergaminu i spełnienia marzeń. Chciałbym dodać coś o sekretnych pomieszczeniach zamkowych, ale obawiam się, że twoja ciotka każe wypisywać kartkę na nowo!

Moc urodzinowych uścisków z Dublinu,

wujaszek George i ciotuchna Angelina

*

Ukochana córeczko!

Czego moglibyśmy życzyć naszemu kwiatuszkowi w dniu jego święta? Zdrowia, pomyślności i odwagi, by dokonywać wyborów. Mądrych wyborów. Chociaż popełnianie błędów to rzecz ludzka, pamiętaj, Rose. Mając dwanaście lat, czułam się dorosła i odpowiedzialna za siebie, zresztą tata też, mimo że wiedziałam, iż moi rodzice, a twoi dziadkowie, uważali mnie nadal za dziecko. Tak samo ty zawsze będziesz dla nas przede wszystkim dziewczynką, uroczą różyczką. Mamy ogromną nadzieję, że spodoba ci się prezent urodzinowy. Hugo dołącza się do najserdeczniejszych życzeń. Bardzo za tobą tęskni. Nie okazuje tego, a i tak da się po nim to poznać.

Kochamy cię bardzo mocno,

mama, tata i Hugo

*

Kochana wnusiu!

W dniu twojego święta składamy ci najserdeczniejsze życzenia,
a więc zdrowia, szczęścia i najskrytszych marzeń spełnienia!
Niech twych myśli nie zasnują dzisiaj smutki,
a czas radości bynajmniej nie będzie krótki.
Oby góra prezentów cię niezmiernie ucieszyła
i żebyś w miłość rodziny zawsze mocno wierzyła.

babcia Molly i dziadek Artur

*

Rose, to twoje pierwsze i nie ostatnie urodziny spędzone w Hogwarcie. Z tej okazji, aby umilić ci ważny czas oraz osłodzić rozłąkę z rodzicami, przesyłamy kosz pełen łakoci. Wszystkiego najlepszego, nasz kochany bystrzaku!

Lily, Ginny i Harry

*

Kochany pamiętniczku!

Dzisiaj są moje dwunaste urodziny. Dostałam dużo kartek z prezentami od rodziny i życzenia od kuzynostwa, które uczy się w Hogwarcie. Paczki ze słodyczami są ogromne i nie wiem, gdzie je trzymać, dlatego leżą na kufrze przed łóżkiem. Kazałam swoim koleżankom z dormitorium częstować się w najlepsze. Lisa Anne, Crystal i Violet zaśpiewały mi „Sto lat” przy śniadaniu, a wcześniej wymknęły się do Wielkiej Sali przede mną. Tylko po to, żeby przygotować dla mnie torcik z tostów, wiśniowej konfitury i polewy czekoladowej do naleśników. Bardzo miłe z ich strony. Violet ma urodziny jutro, dzień po mnie. To do niej czuję największą sympatię, poza tym jest prześliczna. Ma ciemną karnację, czarne włosy i oczy, i marzy o graniu w szkolnej drużynie quidditcha. Podobnie jak mój tato, pochodzi z wielodzietnej rodziny. W Gryffindorze są też jej dwaj starsi bracia. Violet towarzyszyła mi przy otwieraniu prezentów i zauważyłam, że jest odrobinę smutna. Ciekawe, czy ona coś dostanie? Na pewno! Musi! Inaczej… Inaczej chyba oddam jej połowę tego, co sama otrzymałam. Bo miłość rodziny jest ważniejsza od rzeczy materialnych, a skoro mogę przyczynić się do szczęścia kogoś, kto ma mniej niż ja? To nawet się nie zawaham.
Babcia nadesłała sweter na chłodniejsze jesienne dni. W zasadzie prosiłam o niego, nalegając, żeby był jasnoróżowy i miał kołnierzyk z materiału w kwiaty. Moje życzenie zostało spełnione i jestem pewna, że w całym zamku nikt nie będzie mieć takiego ślicznego sweterka. Wujek Harry i ciocia Ginny podarowali mi zegarek na rękę, który ma zaczarowaną tarczę z malutkimi obrazkami oznaczającymi przedmioty szkolne. Dostosowują się one do planu lekcji, a w weekend podobno znikają! Dowiem się dopiero za dwa dni, bo dzisiaj jest środa… To najfajniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam na urodziny. Mama i tata postawili na książki, a Ted oraz Victoire przysłali króciutki liścik, do którego była dołączona szklana kula wielkości pięści, wypełniona miniaturowymi magicznymi roślinkami. Po potrząśnięciu otwierają pączki i opalizują na różowo i złoto. Pomiędzy nimi wiruje migoczący pyłek. Prześliczne. Postawiłam ją na stoliku między łóżkiem moim a łóżkiem Violet. Chcę, żeby mogła na nią patrzeć, kiedy tylko zechce. Chcę, by uznała to za wspólną rzecz. Ozdobę, jaka ma cieszyć nas obie w każdym momencie spędzonym w dormitorium.
Urodziny urodzinami. Zbliża się lekcja zaklęć, o czym informuje już zegarek. Jego biały pasek idealnie pasuje do swetra od babci Molly… Szkoda, że będzie go zakrywać szata.
Na dzisiaj nie mam żadnych innych planów poza świętowaniem i odrabianiem lekcji. Chciałabym skończyć już swój esej na temat eliksiru pieprzowego. Może poszukam w bibliotece więcej informacji o jego wynalazcy, bo w podręczniku jest tylko krótka notka biograficzna.

Napisała Rose 20 września

*

WYNIKI KONKURSU LITERACKIEGO PT. „Historia Magii”

I miejsce zdobyła Amelia Moss za opowiadanie pt. „Ostatni dzień bitwy o Hogwart, ostatni dzień życia”
II miejsce zdobył Nathan Harper za poemat pt. „Wielkie marzenia centaura”
III miejsce zdobyła Molly Weasley za baśń pt. „Sny Ofelii”

Serdecznie gratulujemy! Nagrody zostaną przyznane na apelu w Wielkiej Sali 6 października (przed śniadaniem).

*

Dziennik DomDom, strona pierwsza, wpis pierwszy

Co jest najgorsze w byciu siostrą Victoire i Louisa? Lista nie jest najdłuższa, ale wystarczająca do uprzykrzania mi życia zawsze i wszędzie. Po pierwsze, jestem środkowym dzieckiem. Rodziliśmy się rok po roku. Victoire została pierworodną, tą, z którą rodzice wiążą największe nadzieje. Ja urodziłam się druga, a druga córka zwykle zostaje tą bardziej problematyczną. Louis przyszedł na świat jako ostatni, jako upragniony synek tatusia, więc został jego oczkiem w głowie. Po drugie, gdyby ustawić nas pod ścianą, nikt nie dostrzegłby podobieństwa między mną a moim rodzeństwem. Oni odziedziczyli eteryczną urodę matki, są bladzi i jasnowłosi, a ja wdałam się w Weasleyów. Nic nie mogę zrobić ze swoimi rudymi kłakami, piegi mam wszędzie, nawet na pośladkach, natomiast trądziku pozbyłam się dopiero rok temu. I czasem wraca w postaci pojedynczych krostek wypełnionych białą ropą. Ohyda! Po trzecie, Victoire i Louis są najpopularniejszymi uczniami w Ravenclawie i należą do szkolnej elity najpiękniejszych, najmądrzejszych i tak dalej. Ja trafiłam do Gryffindoru i ani się za dobrze nie uczę, ani nie gram w quidditcha, ani nie mam wielu znajomych. Po czwarte, rodzice naszej mamy, a nasi dziadkowie, zawsze wyróżniali Victoire i Louisa, na mnie nie zwracając szczególnej uwagi. Podobno po moich narodzinach nie odwiedzili mamy, stwierdzając, że poczekają, aż los ześle jej w końcu syna. Pomijam fakt, że sami mieli dwie dziewczynki. Po piąte, mojemu rodzeństwu nigdy nie zależało na dobrych kontaktach ze mną. Z wzajemnością, niestety. Po szóste, i jest to punkt dedykowany wyłącznie mojej siostrze, Victoire została dziewczyną Teda. Swoją drogą, ciekawe, co by powiedział, gdyby zobaczył, jak Caleb z Gryffindoru przymila się do jego ukochanej, spędzając z nią niemal każdą przerwę i rozbawiając do łez. Najprawdopodobniej pojawią się jako para na balu zimowym i są to pogłoski, w które wierzę. Caleb jest absolutnie przystojny, gra na pozycji szukającego i ma rewelacyjne oceny. Dziecko cud, podobnie jak Vic, piękna mimoza.
Żałosne zauroczenie Tedem rozpoczęło się z znienacka w minione lato. Jak co weekend odwiedzał Victoire. Zjedliśmy rodzinny obiad, później młodzi zakochani wyszli na plażę, żeby posiedzieć w piachu i pomoczyć nogi. Siedziałam w swoim pokoju z widokiem na morze i ani myślałam ich podglądać, ale nie potrafiłam się skupić na malowaniu, więc mój wzrok bezwiednie wędrował w stronę gołąbeczków. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie, wyrzucając nogi na zewnątrz. Wiał taki przyjemny wiatr, perlisty śmiech Vic rozbrzmiewał nieopodal, a do tego ten przyjemny szum fal, którego nigdy nie będę mieć dość. Miałam rozpuszczone włosy, a na sobie standardowy strój wakacyjny do przesiadywania w domu, czyli czerwony stanik w białe grochy i dżinsowe spodenki. W pewnym momencie zauważyłam, że Victoire pomknęła do Muszlki, zostawiając Teda samego na plaży. Stał w pełnym słońcu, z dłońmi w kieszeniach oliwkowych spodenek. Kolor pasujący do jego ówczesnej fryzury, czyli jasnozielonego irokeza. Koszulkę zdjął – służyła mojej siostrze za siedzisko. Półnagi, przystojny chłopak. Kto nie zwróciłby na niego uwagi, mając do wyboru albo to, albo monotonny widok morza? Jakby czując na sobie spojrzenie, odwrócił się i zauważył mnie. Znieruchomiałam, on chyba też. Nie uśmiechnął się, tylko otaksował moją sylwetkę wzrokiem, a na przez jego twarz przemknął grymas, którego nie potrafię dotąd rozszyfrować. Mrok, podziw, pożądanie? Miałam wrażenie, że po raz pierwszy dostrzegł we mnie kobietę, a nie młodszą siostrę swojej dziewczyny, i to uderzyło go równie mocno, co mnie ujrzenie w nim odrębnej jednostki,  nie rzecz przynależącą do Victoire… Patrzyliśmy na siebie. Z kolejnym podmuchem bryzy zaczęłam drżeć. Coś dziwnego działo się poza naszą zdolnością do racjonalnego myślenia i… sama nie wiem. Od tamtej pory nie mogę przestać myśleć o Tedzie. Kiedy w następny weekend odwiedził Victoire, nie wyszedł z nią na plażę. Siedzieli u niej w sypialni i, jak sądzę, całowali się. Przez tę niedługą wymianę spojrzeń myśl o ich pieszczotach wywołuje u mnie zazdrość. To wszystko jest takie beznadziejne, głupie, niepotrzebne. Ale nikt się o tym nigdy nie dowie. Chcę jak najszybciej znaleźć sobie inny obiekt zainteresowań.

*

Dziennik DomDom, strona piąta, wpis drugi

Przygotowujemy się powoli do Nocy Duchów. Cerys, moja jedyna przyjaciółka w Hogwarcie, podarowała mi ręcznie wykonane kolczyki w kształcie kotów. Są czarne i pięknie lśnią. Pasują do aksamitek, które od dwóch lat nieustannie noszę na szyi. Krawat, kiedy tylko mam okazuję, zdejmuję i wrzucam do torby, natomiast koszulę rozpinam do jednej trzeciej wysokości dekoltu. Prezent od Cerys idealnie sprawdzi się na październikowe święto. Każdy uczeń, który w Halloween przywdzieje strój stosowny do okazji, nie będzie odpytywany na lekcjach i otrzyma dwa punkty na rzecz swojego Domu, dlatego konkurencja jest duża, a prefekci wręcz grożą, że nie wypuszczą z pokoju wspólnego nikogo, kto nie będzie udawać trupa, upiora albo wampira. Ja i Cerys przebierzemy się za rockowe czarownice. Mocny makijaż, zmierzwione włosy, stare szpiczaste tiary i czarne spódniczki. Nie mogę się doczekać, bo z podkreślonymi oczami zawsze czuję się trochę bardziej atrakcyjna, niż jestem.

*

Dziennik DomDom, strona szósta, wpis trzeci

To, co działo się w Nocy Duchów, przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Już rano zjawiło się dwóch pismaków z Proroka Codziennego. Jeden chodził z aparatem, a drugi prowadził krótkie rozmowy z uczniami, zapisywane przez latające pióro na latającym pergaminie. Fotografa najbardziej interesowali przebrani uczniowie. Zaczepiał duszki, mumie i wiedźmy – było ich całe mnóstwo. Podszedł też do mnie i zapytał, jak się nazywam i czy może zrobić mi dwa, trzy zdjęcia, na co oczywiście przystałam z radością, zwłaszcza że pojawiła się też Cerys i do drugiego ujęcia pozowałyśmy razem. Na miotłach wypożyczonych ze składziku sportowego, trzeba podkreślić. Chłopak miał na imię Cameron i okazało się, że szkołę skończył zaledwie dwa lata temu i od razu poszedł na staż do redakcji. Był miły, więc podarowałyśmy mu z Cerys krwistoczerwone buziaki, po jednym na każdy policzek. Wydawał się całkiem zadowolony, na pewno bardziej, niż Victoire, która akurat przechodziła obok i widziała, jak całuję Camerona.
Kolejna niespodzianka! Młody fotograf był w Huffelpuffie razem z Tedem i kolegowali się, więc Victoire zdążyła go poznać. Podeszła do nas ze swoją świtą i przywitała się, podpierając pod boki i spoglądając na mnie z lekką przyganą. Sama przebrała się za królową wił, a jej dwie koleżanki za wróżki. Owszem, zwracała na siebie uwagę. Owszem, wyglądała baśniowo. Jasnofioletowa suknia, główny element stroju, była ozdobiona skrawkami lejącego się, półprzezroczystego materiału, który pod światło mienił się na szmaragdowo i złoto. Blond loki spływały kaskadą na ramiona, a z pleców wyrastały zaczarowane skrzydła, które lśniły tęczowo. Całości dopełniał srebrny diadem z wbitym w środek turkusem. Odznaki Prefekta Naczelnego nie zdjęła, ale był on nieco ukryty pod jedną z warstw sukienki. No, Dominique, tego się nie spodziewałaś, co? Tylko przewróciłam oczami, kiedy Cameron zwrócił się do Victoire i poprosił o możliwość wykonania zdjęcia. Wiła i wróżki ustawiły się zalotnie do obiektywu. Cyk! Jedno zdjęcie. JEDNO! Później zapytałam go, dlaczego mi zrobił aż trzy, a on odpowiedział, że pierwszą fotografię najchętniej zatrzymałby dla siebie, bo piękniejszej czarownicy nigdy nie wiedział. A skoro powiedział to tuż po spotkaniu z Victoire, śmiem wierzyć tym słowom. Ach…

*

Kochany pamiętniczku!

Pierwsza Noc Duchów za mną. Gryffindor zdobył najwięcej punktów za przebranych uczniów, hurra! Razem z Violet wyczarowałyśmy sobie dyniowe czapki i kocie wąsy. Najzabawniejsze kreacje mieli Fred i James, którzy wykonali tekturowe tułowia i tylnie kopyta centaurów, a później pomalowali je przy użyciu zaklęć i dopięli do własnych ciał. „Centaury” pojawiły się już na śniadaniu i ich wejściu towarzyszyły salwy śmiechu. Gorzej, że aż do wieczora nie mogli usiąść, więc jedli na stojąco i pewnie na stojąco uczestniczyli w lekcjach.
W Hogwarcie pojawili się dziennikarze z Proroka Codziennego. Powiedzieli, że jutro, czyli dzisiaj, w gazecie zostanie zamieszczona relacja z Nocy Duchów, bo chcą pokazać swoim czytelnikom, jak bawią się w Halloween uczniowie. Dzisiaj przy śniadaniu wszyscy rzucili się na Proroka bardzo łapczywie, ale w końcu udało mi się dostać jeden egzemplarz i pooglądać galerię zdjęć. Najładniejsze należało do Dominique i gdyby nie podpis, rodzice chyba by jej nie rozpoznali. A ona śliczniej nie wyglądała niż jako straszliwa czarownica.
Szkoda, że dekoracje tak szybko zdjęto. Papierowe łańcuchy z dyniami zdobiły Wielką Salę i wspólne części zamku, podobnie jak dyniowe lampiony i zaczarowane nietoperze, które znikały w czarnej chmurze pyłu, a potem pojawiały się na nowo. Granatowe niebo w Wielkiej Sali tego wieczoru wypełniały błyskawice, ale bez efektów dźwiękowych. Na stole też królowała dynia w postaci dekoracji i w jedzeniu. Było sporo potwornych ciastek, zupy podano w kociołkach, a miejsce tostów i sałatek zajęły przepyszne ciasta. Położyłam się do łóżka objedzona do granic możliwości, ale szczęśliwa. Z dnia na dzień w szkole podoba mi się coraz bardziej.
Kończę pisać. Muszę dojeść kanapkę i iść na zielarstwo.

Napisała Rose 1 listopada

*

Udało mi się podkraść liście. Sprawdziłam w kalendarzu, że pełnia wypada w tę sobotę. Przekaż Albusowi. Szczegóły omówimy dzisiaj po kolacji, dobrze?

Selena

6 komentarzy:

  1. Cześć!
    Witam Cię w gronie naszych autorów! Bardzo dziękuję za zgłoszenie się do Katalogowo. Twoje zgłoszenie zostało przyjęte, a reklama opowiadania trafiła do odpowiednich zakładek. :)
    Od dziś możesz korzystać z pełnej oferty Katalogowo, której szczegóły znajdziesz w zakładce „Nasza oferta”.
    Ewentualne zmiany w treści reklamy, pytania, uaktualnienia możesz śmiało zostawiać w zakładce „Poprawki, pytania, sugestie”. Z wielką radością rozwieję wszelkie wątpliwości i pomogę w korzystaniu z dostępnych opcji. :)
    W razie problemów możesz również pisać do mnie na maila (villemoria@gmail.com), nie gryzę.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny
    Ayame
    Katalogowo

    PS. Widzę, że nie masz zakładki na spam, dlatego zostawiam tylko powiadomienie o przyjęciu do spisu. Możesz je usunąć po przeczytaniu. Obiecuję nie nękać Cię newsletterami i innymi reklamami. ;) Spokojnego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za szybkie działanie!

      Usuń
    2. Do usług. ;) Koniecznie pisz, jeśli będę mogła do czegoś Ci się przydać.

      Usuń
  2. Próbny wpis anonimowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się wydaje, że Dominique ma skłonności do nadinterpretowania i ta wymiana spojrzeń dla Teda mogła nic nie znaczyć. Przynajmniej nie zamierza podrywać Vic chłopaka, chyba że Vic sama ulegnie urokowi tego Caleba i przestanie się interesować Tedem. W końcu ma 17 lat i jest piękną dziewczyną. A Dominique jest fajna, może rozwinie znajomość z tym fotografem. Dobrze powrócić do tego opowiadania, mimo że po tak długim czasie musiałam odświeżyć sobie poprzednie notki i zauważyłam parę zmian. Te psidwaki w rodzinie Potterów mnie oczarowały. Czekam na następny rozdział, weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dzięki za komcia! Sama jestem ciekawa, jak potoczy się ten wątek, bo jeszcze wielu decyzji nie podjęłam :D A opowiadanie ma się ciągnąć latami (fikcyjnymi). Więc zobaczymy.

      Usuń